Ginny Weasley podniosła obolałą
głowę i spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej. Zdziwiła się bardzo, gdy
okazało się, że nie ma zegarka; nie zgadzało się również więcej szczegółów.
Przetarła zaspane oczy i rozejrzała się po pomieszczeniu. Dopiero po chwili
zorientowała się, że znajduje się w Pokoju Wspólnym Gryfonów, a nie w swoim
dormitorium.
Przeczesała palcami włosy,
zastanawiając się nad tym, jak to możliwe, że znajduje się tutaj, skoro była
pewna, że zasypiała w swoim łóżku.
-Musiałam być bardzo zmęczona..-
mruknęła do siebie, a następnie podniosła obolałe ciało z kanapy, na której
spała.
Wzięła swoje buty, które zauważyła
obok kominka i, ziewając co chwila, ruszyła w stronę swojej sypialni.
Ta pobudka nie była przyjemna.
Hermiona poczuła, że coś boleśnie wbija się w jej lewą rękę. Otworzyła lekko
powieki, ale słońce bardzo skutecznie sprawiło, że ponownie je zamknęła. Po
chwili ponownie je uniosła i spojrzała na swoją lewą rękę. Gdy zauważyła krew,
szybko usiadła; nie było to dobrym pomysłem, bo zakręciło się jej w głowie,
przez co kolejną chwilę spędziła bez wykonywania żadnych gwałtownych ruchów, by
zawroty głowy ustały. Gdy już się z nimi uporała, ponownie przeniosła wzrok na
swoją rękę, i cicho syknęła. Gdy tylko udało jej się podnieść obolałą kończynę,
w którą, jak udało jej się po chwili zauważyć, wbiła się mała gałązka.
-Tylko nie to..- powiedziała
cicho, wpatrując się jak zahipnotyzowana w ranę.
Po chwili ocknęła się i rozejrzała
dookoła.
-Harry?- powiedziała cichym, drżącym głosem.
-Harry!- powtórzyła bardziej
płaczliwie, ale nikt jej nie odpowiedział. Rozglądała się dookoła, ale nigdzie
nie było ani Harry’ego, ani Malfoy’a.
Obok niej leżała różdżką, którą
chwyciła w zdrową rękę; kawałek dalej zauważyła torebkę, którą dostali od
Założycieli, jednak nie miała siły, by wstać i ją podnieść. Krew coraz mocniej
ciekła jej z rany, a obraz zaczął się zamazywać.
Zmęczenie, oaz przede wszystkim
widok krwi, której nie znosiła sprawił, że Hermiona zemdlała.
Trawa, na której leżał było
stosunkowo wygodna, a święcące z góry słońce sprawiało, że było mu ciepło,
dlatego Potter, zamiast bezsensu krążyć po lesie w poszukiwaniu swoich
współtowarzyszy, postanowił poleżeć, zregenerować siły, a przede wszystkim
pomyśleć, jak odnaleźć Hermionę i Malfoy’a.
Byli przygotowani do walki i do
wielu rzeczy, które mogły ich spotkać, ale nie przewidzieli co stanie się, gdy
zostaną rozdzieleni. Uzbrojeni byli jedynie w różdżki, oraz prezent od
Założycieli, który jednak miała Granger.
Gdy słońce zmieniło swoje
położenie i zaczął wiać lekki, chłodny wiatr, chłopak podniósł się z miejsca,
wyznaczył różdżką północ, i ruszył w tamtym kierunku.
Najmłodsza latorośl Weasley’ów
szła szybko korytarzem, raz po raz wpadając na ludzi. Rzucała krótkie
przepraszam i dalej szła jeszcze szybciej. Jej punktem docelowym była
biblioteka.
Gdy tam dotarła powitało jej
surowe spojrzenie bibliotekarki.
-Dzień dobry- bąknęła do niej
cicho i ruszyła w stronę wysokich regałów.
Gdy stanęła za jednym z nich
odetchnęła głęboko i próbowała się uspokoić. Próbowała przypomnieć sobie, jakim
cudem znalazła się na kanapie w pokoju wspólnym, ale choć próbowała, do głowy
przychodziło jej tylko wspomnienie z powrotu do jej sypialni.
Gdy wróciła do swojego
dormitorium, jak się okazało, była godzina piąta rano. Mimo to, jednak z jej
współlokatorek nie spała.
-Gdzie tak nagle wyszłaś?- spytała
jej, a Ginny w jej oczach zauważyła niepohamowaną ciekawość.
-Wyszłam?- odpowiedziała jej
zaskoczona Ruda, na co dziewczyna skinęła głową.
-Nie mogłam spać, więc widziałam.
Myślałam, że Wy wszystkie śpicie, ale nagle Ty wstałaś i wyszłaś. Byłaś ubrana,
na początku myślałam, że po prostu zasnęłaś w ubraniu ze zmęczenia, a tu się
okazało, że chodziło jednak o wymknięcie się.. Kim jest ten szczęściarz?-
spytała z dziwnym błyskiem w oku.
„Że też musiałam trafić akurat na
nią” pomyślała zła na współlokatorkę, ale następnie jej myśli zajęło coś
innego.
Jej pierwszy rok w Hogwarcie,
opętanie.. Dawało mniej- więcej podobne objawy.
-Tylko nie to…- powiedziała wtedy
do siebie i jak najszybciej wyszła z sypialni, by przemyśleć wszystko na
spokojnie. Dlatego właśnie znalazła się w bibliotece- tylko tam można było
spokojnie i w ciszy myśleć.
Wzięła kolejny głęboki wdech i
zagłębiła się w stare regały pełne ksiąg.
-Granger, no dalej, otwórz oczy.
Hermiona przewróciła się jedynie
na lewy bok i wcisnęła głowę w miękkie podłoże. Światło usilnie próbowało
dostać się po jej powieki, a ona mogła je jedynie mocniej zaciskać.
-Zostaw mnie, chcę spać- warknęła,
a jej głos został nieco stłumiony przez fakt, że twarz przyciskała do ziemi.
-Uf, przynajmniej wiem, że żyjesz-
odpowiedział jej męski, znajomy głos.
Dłuższą chwilę zajęło dziewczynie
pozbieranie się, aż wreszcie udało jej się usiąść.
-Malfoy? Co się stało?- spytała
lekko zachrypniętym głosem. Na jej pytanie chłopak jedynie wzruszył ramionami.
-Gdzie Harry?- spytała po raz
kolejny dziewczyna, rozglądając się dookoła.
-Nie mam pojęcia. Obudziłem się
sam, później znalazłem Ciebie.. Nie chciałem się ruszać, mogłaś mieć coś
uszkodzone, więc tylko podłożyłem Ci pod głowę bluzę i opatrzyłem ranę na
Twojej ręce. Potrzebne eliksiry i bandaże znalazłem w tej torebce- dodał,
pokazując jej prezent od Założycieli.
Słuchając go, Hermiona odwróciła
się za siebie, a tam- ku swojemu ogromnemu zdziwieniu, naprawdę dostrzegła
bluzę Malfoy’a, która złożona w kostkę, była imitacją poduszki.
-Dziękuję- powiedziała cicho,
patrząc chłopakowi w oczy.
-Lepiej się już zbierajmy-
odpowiedział jej na to, wstając- Zobacz, zbiera się na burzę- dodał.
Gdy Gryfonka spojrzała w niebo,
musiała przyznać mu rację. Choć słońce nadal było widoczne na niebie, to z
drugiej strony nadciągały ciemne, burzowe chmury.
Z niemałym wysiłkiem dziewczyna
podniosła się z ziemi i otrzepała swoje ubranie. Następnie podniosła również
bluzę chłopaka, otrzepała ją i oddała właścicielowi. Podziękował jej za to
skinieniem głowy i odebrał swoją własność.
-Jak myślisz, co się stało z
Harry’m?- spytała drżącym głosem, a jej oczy wypełniły się łzami.
„Tylko mi tu nie rycz” , pomyślał młody
Malfoy, ale na głos powiedział tylko:
-Skoro my tu trafiliśmy, to on też tu na pewno jest.
Znalazłem Cię blisko od miejsca, w którym sam wylądowałem, więc bardzo
możliwie, że i on jest gdzieś niedaleko od nas. Dalej, ruszaj się, musimy
szybko znaleźć jakieś miejsce, gdzie moglibyśmy przeczekać tą burzę. Wydaje mi
się, że nie mamy dużo czasu.
Gdy skończył mówić, gdzieś nad ich głowami zobaczyli piorun,
a chwilę później głośny grzmot.
Harry Potter stał przed ogromnym
zamkiem, wpatrując się w niego z niedowierzaniem. Wszystko było dokładnie
takie, jak to sobie zapamiętał. Niepokój i strach, który odczuwał ze względu na
nieobecność swojej przyjaciółki szybko się ulotniły, gdy spoglądał na Hogwart.
-Witamy w domu- mruknął do siebie
zadowolony, a następnie szybkim krokiem ruszył w stronę wejścia.
Postanowił udać się do gabinetu
Dumbledore’a, by opowiedzieć mu wszystko, co wiedział i by pomóc w jak
najszybszym odnalezieniu Hermiony.
Na korytarzach było pusto, co
niezmiernie zdziwiło Potter’a, który od wejścia do zamku oczekiwał uczniów
biegających po całym zamku. Po chwili jednak wzruszył ramionami i spokojnie
kontynuował swoją drogę.
-POTTER! CO TO MA ZNACZYĆ?- usłyszał
nagle głos profesor McGonagall, a na jego twarz wypłynął uśmiech.
Wyszedł zza rogu, gdzie spodziewał
się ujrzeć opiekunkę swojego domu, ale po tym, co tam zobaczył, szybko cofnął
się z powrotem. Jego oddech przyspieszył, a ręce drżały, gdy wyciągał różdżkę.
Przymknął na chwilę powieki, a gdy je otworzył, ponownie wysunął się zza rogu.
-To szczyt nieodpowiedzialności!
Jeśli myślałeś Potter, ze ujdzie Wam to płazem, to grubo się pomyliłeś!-
krzyczała dalej McGonagall, jednak Chłopiec, Który Przeżył nie patrzył na nią.
Wpatrywał się w młodego chłopaka
stojącego przed nią; miał czarne włosy, niedbale założoną szatę, okulary, a na
twarzy zawadiacki uśmiech. Przede wszystkim jednak, był niesamowicie do niego
podobny. Wciąż wpatrywał się w swojego młodego ojca, nie mogąc przestać.
-Śmieszy Cię coś, Black?-
rozbrzmiał po raz kolejny ostry głos pani profesor, a Harry poczuł, jak uginają
się pod nim kolana.
Chwilę wpatrywał się z
niedowierzaniem w swojego ojca, chwilę w Syriusza, a później starając się nie narobić
hałasu, pobiegł ku wyjściu z zamku.
Zmęczona Ginny szła w stronę
Wielkiej Sali, na kolację. Cały dzień spędziła w bibliotece, jednak bez
Hermiony poszukiwania te były bezowocne.
Gdy dotarła na swoje miejsce,
które było koło Rona, ten od razu zasypał ją pytaniami.
-Gdzie Ty się podziewałaś przez
cały dzień? Wczoraj też nigdzie Cię nie było- dodał, patrząc na nią
oskarżycielsko.
-Ron! Nie jestem dzieckiem, nie
musisz cały czas mnie pilnować. Dzisiaj cały dzień spędziłam w bibliotece, a
wczoraj byłam zwyczajnie zmęczona- mówiła, przygotowując sobie tosta.
-Dlaczego ten Ślizgon tak na
Ciebie patrzy?- warknął, nagle zmieniając temat.
Ruda uniosła głowę, by spojrzeć na
stół Slytherinu, przygotowana na to, że Ślizgon, o którym mówił jej brat, to
Zabini. Gdy jednak spojrzała w tamtą stronę, jej wzrok trafił na zupełnie
innego Ślizgona, na Nott’a.
-Nie mam pojęcia- mruknęła, szybko
odwracając twarz od stołu Ślizgonów.
Z spojrzeniu tego chłopaka
wyczytała wiele niechęci, a nawet-jak jej się wydawało- szczerej nienawiści.
Szybko dokończyła kolację,
zupełnie tracąc apetyt i zbywając brata kilkoma słowami, ponownie ruszyła do
biblioteki. Tym razem jednak, zamierzała całkowicie poświęcić się sprawie
przyjaciół, a nie swojej.
-A-psik!- kolejny raz usłyszał obok siebie Draco i kolejny raz przewrócił oczami.
Udało mu się powstrzymać pierwszy,
niechciany przez niego odruch, by oddać dziewczynie swoją bluzę.
Oboje byli przemoknięci oraz
bardzo zmęczeni długim marszem.
-Jesteś pewna, że pójście na
północ to był dobry pomysł?- spytał z powątpieniem chłopak, gdy zatrzymali się
na chwilę, by Hermiona mogła różdżką wyznaczyć właściwy kierunek.
Na pytanie Dracona, dziewczyna
pokiwała jedynie głową, i chwilę później ruszyła w dalszą drogę.
Malfoy westchnął jedynie cicho, i
poszedł za nią, w myślach podziwiając jej upór w dążeniu do celu i wiarę w
siebie.
-Słyszałeś?- spytała Gryfonka,
zatrzymując się nagle, przez co chłopak na nią wpadł.
-Możesz tak nie robić?- warknął,
odsuwając się od niej.
-Milcz, Malfoy!
Mimo, że a usta cisnęło mu się
wiele słów, pozostał cicho, próbując usłyszeć to, co Hermiona.
-Chodźmy stąd- wyszeptał jej do
ucha, i skręcił w lewo, przeciskając się między krzakami.
Dziewczyna rozejrzała się jeszcze
dookoła, po czym szybko ruszyła za chłopakiem, nie chcąc stracić go z oczu.
Jego życie nigdy nie było łatwe. Od najmłodszych lat musiał
stawiać czoło przeciwnościom losu. Musiał radzić sobie sam; żyć bez wsparcia
rodziców, z ludźmi, którzy najchętniej by się go pozbyli. Żyć ze świadomością,
że jego rodzice oddali za niego swoje życie. Przez ostatnie kilka lat walczyć z
mordercą. Przeżywać śmierć kolejnych bliskich osób i radzić sobie bez nich, ze
świadomością, że zginęli przez niego.
Przeżył tak wiele, a jednak mimo
to, widok jaki zastał w zamku, wstrząsnął nim dogłębnie. Nie spodziewał się
tego, co tam zobaczył. Nigdy nie wyobrażał sobie, że będzie mógł stanąć twarzą
w twarz ze swoimi rodzicami i ich przyjaciółmi.
Z każdą chwilą oddalał się od
zamku i jednocześnie coraz bardziej zagłębiał się w leśne odstępy, ale mimo to
kroczył dalej. Chciał oddalić się od miejsca, które od zawsze nazywał domem,
oddalić od bolesnych wspomnień, pozostawić je za sobą.
Po pewnym czasie odczuwalne stało
się dla niego zmęczenie, pomimo jego dobrej kondycji. Dlatego gdy tylko
dostrzegł duży kamień, który idealnie nadawał się na postój, nie zastanawiając
się, wdrapał się na niego. Mimo, że z miejsca, w którym się zatrzymał,
doskonale widział niebo i płynące po nim chmury czuł, jakby wszystko go
przytłaczało, jakby znajdował się w ciasnym pomieszczeniu, w którym zaraz
zabraknie powietrza. Nic takiego się jednak nie działo, a on sam powoli
odzyskiwał spokojny, wyrównany oddech.
Uniósł spojrzenie w górę i
zapatrzył się w niebo, jednocześnie próbując powstrzymać niechciane łzy.
Obraz Hermiony i Draco zepchnął na
sam koniec świadomości i pogrążył się w cierpieniu i ogromnej tęsknocie za
rodzicami. Choć Ci, niespodziewanie dla niego, znaleźli się blisko, niczym na
wyciągnięcie ręki, czuł jakby dzieliła ich przestrzeń nie do przebycia.
W istocie tak właśnie było, bo
przecież oni nie mieli pojęcia o tym, kim on dla nich był, choć Harry jeszcze
nie do końca to sobie w tamtej chwili uświadamiał.
Przetarła zmęczone oczy i stłumiła
ziewnięcie, usilnie próbując nie zasnąć nad olbrzymią i nudną- przynajmniej dla
niej- książką. Spojrzała na zegar, wiszący nad biurkiem bibliotekarki, a gdy
zauważyła, że niedługo wybije godzina zamknięcia, postanowiła udać się do
swojego dormitorium. Po odłożeniu księgi na miejsce i pożegnaniu bibliotekarki,
wyszła na ciemny, pusty korytarz. Szła niespiesznie, myśląc o zaginionych
przyjaciołach; zastanawiała się, jak sobie radzą.
Gdy zbliżała się do portretu
Grubej Damy usłyszała nieprzyjemny hałas, więc szybko obróciła się. Za nią
leżała przewrócona zbroja, ale oprócz niej niczego podejrzanego nie zauważyła.
Sięgnęła do tylnej kieszeni spodni po różdżkę i ze strachem uświadomiła sobie,
że jej tam nie ma.
„Musiała zostać w bibliotece”-
pomyślała, coraz bardziej wystraszona.
Rozejrzała się dookoła, a gdy
nikogo nie zauważyła, pobiegła w stronę wejścia do Pokoju Wspólnego Gryfonów.
Nim jednak dobiegła, ugodziło ją
zaklęcie i upadła na zimną, twardą posadzkę.
-Przepraszam, ale tak trzeba-
rozległ się szept, a chwilę później Ginny wstała i z nieprzytomnym spojrzeniem
ruszyła w stronę lochów.
-Nie mam już siły- wysapała
Hermiona, która wciąż szła za Malfoy’em.
Chłopak nie zwrócił uwagi na jej
słowa, dziewczynie wydawało się, że wręcz przyspieszył. Spojrzała więc na niego
karcąco, ale chłopak oczywiście nie mógł tego zauważyć. Wciąż uparcie szedł
przed siebie, nie zwracając na nią najmniejszej nawet uwagi.
Gdy więc w pewnym momencie
odwrócił się gwałtownie, zdziwiona dziewczyna wpadła na niego.
-Możesz tak nie robić?- mruknęła
do niego, cytując jego słowa sprzed kilku godziny.
Za sprawą powtórzenia dziewczyny,
na twarzy Dracona pojawił się uśmiech.
-Wydaje mi się, że dotarliśmy-
powiedział do niej cicho, a następnie stanął za nią, by Hermiona mogła zobaczyć
to, co on.
W miejscu, w którym się znaleźli
całkowicie zniknęły krzaki i inna roślinność, która utrudniałaby poruszanie, co
Gryfonka zauważyła dopiero wtedy. Zauważyła też ścieżkę, niedaleko miejsca, w
którym się znajdowali, prowadzącą na błonia. Taką sama ścieżka jak ta, którą
weszli do Zakazanego Lasu w ich czasach, z Hagridem.
Rzuciła krótkie, radosne spojrzenie
na chłopaka i szybkim krokiem dotarła do ścieżki. Kilka kolejnych kroków i już
mogła z zachwytem wpatrywać się w zamek. Usłyszała kroki i chwilę później
Malfoy stanął obok niej.
Posłała w jego stronę nieśmiały,
ale szczery uśmiech. On odpowiedział jej tym samym.
Po kilku chwilach, gdy nacieszyli
już oczy widokiem szkoły, ramię w ramię ruszyli w stronę zamku.
-Zaczekaj chwilę- powiedział
przyjaźnie chłopak i zaczął iść w stronę jeziora.
Pozostawił zdziwioną dziewczynę, a
sam szybkim krokiem zmierzał w stronę miejsca, które zapamiętał z czasów
Założycieli. Gdy jednak dotarł na miejsce, okazało się, że schodków nad
jeziorem, na których lubił przesiadywać, nie było. Przeszedł jednak kawałek
jeziora, chcąc się upewnić, a następnie podszedł do ogromnego, starego drzewa.
Uśmiech wypłynął na jego twarz,
gdy jego dłoń dotknęła szorstkich słów, wyrytych różdżką w pniu drzewa.
D.M. 966r.
Pisz dalej, bo pomysł jest świetny <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pociągniesz dalej akcję z Huncwotami, a Harry nie wróci nagle do swoich czasów.
Pozdrawiam i weny życzę!
Dziękuję za bardzo miłe słowa (:
UsuńCo się wydarzy, dowiesz się już niedługo, mam nadzieję, że się nie rozczarujesz.
Pozdrawiam ((:
A ja mam nadzieję, że zacznie się coś dziać z Dramione :D <3
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam :)
Mogę obiecać, że już w kolejnym, XI rozdziale dostaniesz ciekawą scenę z Dramione : 3
UsuńDziękuję i również pozdrawiam (:
Od początku miałam taką nadzieję, że w końcu spotkają rodziców Harry'ego. Połączenie dramione z Huncwotami.
OdpowiedzUsuńPowrot do domu prawie im się udał - w końcu wylądowali bardzo blisko swoich czasów. Jeszcze jeden skok i będą na miejscu. No, chyba że znowu coś im nie wyjdzie, i trafią w przyszłość.
Widzę, że wena się Ciebie trzyma. Ledwo zdążę przeczytać i skomentować jeden rozdział, a tu już pojawia się następny. Tak trzymaj.
Pozdrawiam.
Dziękuję bardzo za ten komentarz- aż ciepło się robi na sercu, gdy wiem, że mam taką czytelniczkę jak Ty, za co bardzo dziękuję *:
UsuńRównież pozdrawiam (:
Oby to nie Zabini zaatakował Ginn. Myślę że to może być Nott mam rację?. Ta historia robi się coraz bardziej wciągająca. Pozdrawiam. Karola
OdpowiedzUsuńMyślę, że już niedługo wszystko się wyjaśni (:
UsuńRównież pozdrawiam *: