piątek, 23 sierpnia 2013

Zakazana miłość X

Ginny Weasley podniosła obolałą głowę i spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej. Zdziwiła się bardzo, gdy okazało się, że nie ma zegarka; nie zgadzało się również więcej szczegółów. Przetarła zaspane oczy i rozejrzała się po pomieszczeniu. Dopiero po chwili zorientowała się, że znajduje się w Pokoju Wspólnym Gryfonów, a nie w swoim dormitorium.
Przeczesała palcami włosy, zastanawiając się nad tym, jak to możliwe, że znajduje się tutaj, skoro była pewna, że zasypiała w swoim łóżku.
-Musiałam być bardzo zmęczona..- mruknęła do siebie, a następnie podniosła obolałe ciało z kanapy, na której spała.
Wzięła swoje buty, które zauważyła obok kominka i, ziewając co chwila, ruszyła w stronę swojej sypialni.


Ta pobudka nie była przyjemna. Hermiona poczuła, że coś boleśnie wbija się w jej lewą rękę. Otworzyła lekko powieki, ale słońce bardzo skutecznie sprawiło, że ponownie je zamknęła. Po chwili ponownie je uniosła i spojrzała na swoją lewą rękę. Gdy zauważyła krew, szybko usiadła; nie było to dobrym pomysłem, bo zakręciło się jej w głowie, przez co kolejną chwilę spędziła bez wykonywania żadnych gwałtownych ruchów, by zawroty głowy ustały. Gdy już się z nimi uporała, ponownie przeniosła wzrok na swoją rękę, i cicho syknęła. Gdy tylko udało jej się podnieść obolałą kończynę, w którą, jak udało jej się po chwili zauważyć, wbiła się mała gałązka.
-Tylko nie to..- powiedziała cicho, wpatrując się jak zahipnotyzowana w ranę.
Po chwili ocknęła się i rozejrzała dookoła.
 -Harry?- powiedziała cichym, drżącym głosem.
-Harry!- powtórzyła bardziej płaczliwie, ale nikt jej nie odpowiedział. Rozglądała się dookoła, ale nigdzie nie było ani Harry’ego, ani Malfoy’a.
Obok niej leżała różdżką, którą chwyciła w zdrową rękę; kawałek dalej zauważyła torebkę, którą dostali od Założycieli, jednak nie miała siły, by wstać i ją podnieść. Krew coraz mocniej ciekła jej z rany, a obraz zaczął się zamazywać.
Zmęczenie, oaz przede wszystkim widok krwi, której nie znosiła sprawił, że Hermiona zemdlała.


Trawa, na której leżał było stosunkowo wygodna, a święcące z góry słońce sprawiało, że było mu ciepło, dlatego Potter, zamiast bezsensu krążyć po lesie w poszukiwaniu swoich współtowarzyszy, postanowił poleżeć, zregenerować siły, a przede wszystkim pomyśleć, jak odnaleźć Hermionę i Malfoy’a.
Byli przygotowani do walki i do wielu rzeczy, które mogły ich spotkać, ale nie przewidzieli co stanie się, gdy zostaną rozdzieleni. Uzbrojeni byli jedynie w różdżki, oraz prezent od Założycieli, który jednak miała Granger.
Gdy słońce zmieniło swoje położenie i zaczął wiać lekki, chłodny wiatr, chłopak podniósł się z miejsca, wyznaczył różdżką północ, i ruszył w tamtym kierunku.



Najmłodsza latorośl Weasley’ów szła szybko korytarzem, raz po raz wpadając na ludzi. Rzucała krótkie przepraszam i dalej szła jeszcze szybciej. Jej punktem docelowym była biblioteka.
Gdy tam dotarła powitało jej surowe spojrzenie bibliotekarki.
-Dzień dobry- bąknęła do niej cicho i ruszyła w stronę wysokich regałów.
Gdy stanęła za jednym z nich odetchnęła głęboko i próbowała się uspokoić. Próbowała przypomnieć sobie, jakim cudem znalazła się na kanapie w pokoju wspólnym, ale choć próbowała, do głowy przychodziło jej tylko wspomnienie z powrotu do jej sypialni.
Gdy wróciła do swojego dormitorium, jak się okazało, była godzina piąta rano. Mimo to, jednak z jej współlokatorek nie spała.
-Gdzie tak nagle wyszłaś?- spytała jej, a Ginny w jej oczach zauważyła niepohamowaną ciekawość.
-Wyszłam?- odpowiedziała jej zaskoczona Ruda, na co dziewczyna skinęła głową.
-Nie mogłam spać, więc widziałam. Myślałam, że Wy wszystkie śpicie, ale nagle Ty wstałaś i wyszłaś. Byłaś ubrana, na początku myślałam, że po prostu zasnęłaś w ubraniu ze zmęczenia, a tu się okazało, że chodziło jednak o wymknięcie się.. Kim jest ten szczęściarz?- spytała z dziwnym błyskiem w oku.
„Że też musiałam trafić akurat na nią” pomyślała zła na współlokatorkę, ale następnie jej myśli zajęło coś innego.
Jej pierwszy rok w Hogwarcie, opętanie.. Dawało mniej- więcej podobne objawy.
-Tylko nie to…- powiedziała wtedy do siebie i jak najszybciej wyszła z sypialni, by przemyśleć wszystko na spokojnie. Dlatego właśnie znalazła się w bibliotece- tylko tam można było spokojnie i w ciszy myśleć.
Wzięła kolejny głęboki wdech i zagłębiła się w stare regały pełne ksiąg.


-Granger, no dalej, otwórz oczy.
Hermiona przewróciła się jedynie na lewy bok i wcisnęła głowę w miękkie podłoże. Światło usilnie próbowało dostać się po jej powieki, a ona mogła je jedynie mocniej zaciskać.
-Zostaw mnie, chcę spać- warknęła, a jej głos został nieco stłumiony przez fakt, że twarz przyciskała do ziemi.
-Uf, przynajmniej wiem, że żyjesz- odpowiedział jej męski, znajomy głos.
Dłuższą chwilę zajęło dziewczynie pozbieranie się, aż wreszcie udało jej się usiąść.
-Malfoy? Co się stało?- spytała lekko zachrypniętym głosem. Na jej pytanie chłopak jedynie wzruszył ramionami.
-Gdzie Harry?- spytała po raz kolejny dziewczyna, rozglądając się dookoła.
-Nie mam pojęcia. Obudziłem się sam, później znalazłem Ciebie.. Nie chciałem się ruszać, mogłaś mieć coś uszkodzone, więc tylko podłożyłem Ci pod głowę bluzę i opatrzyłem ranę na Twojej ręce. Potrzebne eliksiry i bandaże znalazłem w tej torebce- dodał, pokazując jej prezent od Założycieli.
Słuchając go, Hermiona odwróciła się za siebie, a tam- ku swojemu ogromnemu zdziwieniu, naprawdę dostrzegła bluzę Malfoy’a, która złożona w kostkę, była imitacją poduszki.
-Dziękuję- powiedziała cicho, patrząc chłopakowi w oczy.
-Lepiej się już zbierajmy- odpowiedział jej na to, wstając- Zobacz, zbiera się na burzę- dodał.
Gdy Gryfonka spojrzała w niebo, musiała przyznać mu rację. Choć słońce nadal było widoczne na niebie, to z drugiej strony nadciągały ciemne, burzowe chmury.
Z niemałym wysiłkiem dziewczyna podniosła się z ziemi i otrzepała swoje ubranie. Następnie podniosła również bluzę chłopaka, otrzepała ją i oddała właścicielowi. Podziękował jej za to skinieniem głowy i odebrał swoją własność.
-Jak myślisz, co się stało z Harry’m?- spytała drżącym głosem, a jej oczy wypełniły się łzami.

„Tylko mi tu nie rycz” , pomyślał młody Malfoy, ale na głos powiedział tylko:

-Skoro my tu trafiliśmy, to on też tu na pewno jest. Znalazłem Cię blisko od miejsca, w którym sam wylądowałem, więc bardzo możliwie, że i on jest gdzieś niedaleko od nas. Dalej, ruszaj się, musimy szybko znaleźć jakieś miejsce, gdzie moglibyśmy przeczekać tą burzę. Wydaje mi się, że nie mamy dużo czasu.
Gdy skończył mówić, gdzieś nad ich głowami zobaczyli piorun, a chwilę później głośny grzmot.


Harry Potter stał przed ogromnym zamkiem, wpatrując się w niego z niedowierzaniem. Wszystko było dokładnie takie, jak to sobie zapamiętał. Niepokój i strach, który odczuwał ze względu na nieobecność swojej przyjaciółki szybko się ulotniły, gdy spoglądał na Hogwart.
-Witamy w domu- mruknął do siebie zadowolony, a następnie szybkim krokiem ruszył w stronę wejścia.
Postanowił udać się do gabinetu Dumbledore’a, by opowiedzieć mu wszystko, co wiedział i by pomóc w jak najszybszym odnalezieniu Hermiony.
Na korytarzach było pusto, co niezmiernie zdziwiło Potter’a, który od wejścia do zamku oczekiwał uczniów biegających po całym zamku. Po chwili jednak wzruszył ramionami i spokojnie kontynuował swoją drogę.
-POTTER! CO TO MA ZNACZYĆ?- usłyszał nagle głos profesor McGonagall, a na jego twarz wypłynął uśmiech.
Wyszedł zza rogu, gdzie spodziewał się ujrzeć opiekunkę swojego domu, ale po tym, co tam zobaczył, szybko cofnął się z powrotem. Jego oddech przyspieszył, a ręce drżały, gdy wyciągał różdżkę. Przymknął na chwilę powieki, a gdy je otworzył, ponownie wysunął się zza rogu.
-To szczyt nieodpowiedzialności! Jeśli myślałeś Potter, ze ujdzie Wam to płazem, to grubo się pomyliłeś!- krzyczała dalej McGonagall, jednak Chłopiec, Który Przeżył nie patrzył na nią.
Wpatrywał się w młodego chłopaka stojącego przed nią; miał czarne włosy, niedbale założoną szatę, okulary, a na twarzy zawadiacki uśmiech. Przede wszystkim jednak, był niesamowicie do niego podobny. Wciąż wpatrywał się w swojego młodego ojca, nie mogąc przestać.
-Śmieszy Cię coś, Black?- rozbrzmiał po raz kolejny ostry głos pani profesor, a Harry poczuł, jak uginają się pod nim kolana.
Chwilę wpatrywał się z niedowierzaniem w swojego ojca, chwilę w Syriusza, a później starając się nie narobić hałasu, pobiegł ku wyjściu z zamku.


Zmęczona Ginny szła w stronę Wielkiej Sali, na kolację. Cały dzień spędziła w bibliotece, jednak bez Hermiony poszukiwania te były bezowocne.
Gdy dotarła na swoje miejsce, które było koło Rona, ten od razu zasypał ją pytaniami.
-Gdzie Ty się podziewałaś przez cały dzień? Wczoraj też nigdzie Cię nie było- dodał, patrząc na nią oskarżycielsko.
-Ron! Nie jestem dzieckiem, nie musisz cały czas mnie pilnować. Dzisiaj cały dzień spędziłam w bibliotece, a wczoraj byłam zwyczajnie zmęczona- mówiła, przygotowując sobie tosta.
-Dlaczego ten Ślizgon tak na Ciebie patrzy?- warknął, nagle zmieniając temat.
Ruda uniosła głowę, by spojrzeć na stół Slytherinu, przygotowana na to, że Ślizgon, o którym mówił jej brat, to Zabini. Gdy jednak spojrzała w tamtą stronę, jej wzrok trafił na zupełnie innego Ślizgona, na Nott’a.
-Nie mam pojęcia- mruknęła, szybko odwracając twarz od stołu Ślizgonów.
Z spojrzeniu tego chłopaka wyczytała wiele niechęci, a nawet-jak jej się wydawało- szczerej nienawiści.
Szybko dokończyła kolację, zupełnie tracąc apetyt i zbywając brata kilkoma słowami, ponownie ruszyła do biblioteki. Tym razem jednak, zamierzała całkowicie poświęcić się sprawie przyjaciół, a nie swojej.



-A-psik!- kolejny raz usłyszał obok siebie Draco i kolejny raz przewrócił oczami.
Udało mu się powstrzymać pierwszy, niechciany przez niego odruch, by oddać dziewczynie swoją bluzę.
Oboje byli przemoknięci oraz bardzo zmęczeni długim marszem.
-Jesteś pewna, że pójście na północ to był dobry pomysł?- spytał z powątpieniem chłopak, gdy zatrzymali się na chwilę, by Hermiona mogła różdżką wyznaczyć właściwy kierunek.
Na pytanie Dracona, dziewczyna pokiwała jedynie głową, i chwilę później ruszyła w dalszą drogę.
Malfoy westchnął jedynie cicho, i poszedł za nią, w myślach podziwiając jej upór w dążeniu do celu i wiarę w siebie.
-Słyszałeś?- spytała Gryfonka, zatrzymując się nagle, przez co chłopak na nią wpadł. 
-Możesz tak nie robić?- warknął, odsuwając się od niej.
-Milcz, Malfoy!
Mimo, że a usta cisnęło mu się wiele słów, pozostał cicho, próbując usłyszeć to, co Hermiona.
-Chodźmy stąd- wyszeptał jej do ucha, i skręcił w lewo, przeciskając się między krzakami.
Dziewczyna rozejrzała się jeszcze dookoła, po czym szybko ruszyła za chłopakiem, nie chcąc stracić go z oczu.


 Jego życie nigdy nie było łatwe. Od najmłodszych lat musiał stawiać czoło przeciwnościom losu. Musiał radzić sobie sam; żyć bez wsparcia rodziców, z ludźmi, którzy najchętniej by się go pozbyli. Żyć ze świadomością, że jego rodzice oddali za niego swoje życie. Przez ostatnie kilka lat walczyć z mordercą. Przeżywać śmierć kolejnych bliskich osób i radzić sobie bez nich, ze świadomością, że zginęli przez niego.
Przeżył tak wiele, a jednak mimo to, widok jaki zastał w zamku, wstrząsnął nim dogłębnie. Nie spodziewał się tego, co tam zobaczył. Nigdy nie wyobrażał sobie, że będzie mógł stanąć twarzą w twarz ze swoimi rodzicami i ich przyjaciółmi.
Z każdą chwilą oddalał się od zamku i jednocześnie coraz bardziej zagłębiał się w leśne odstępy, ale mimo to kroczył dalej. Chciał oddalić się od miejsca, które od zawsze nazywał domem, oddalić od bolesnych wspomnień, pozostawić je za sobą.
Po pewnym czasie odczuwalne stało się dla niego zmęczenie, pomimo jego dobrej kondycji. Dlatego gdy tylko dostrzegł duży kamień, który idealnie nadawał się na postój, nie zastanawiając się, wdrapał się na niego. Mimo, że z miejsca, w którym się zatrzymał, doskonale widział niebo i płynące po nim chmury czuł, jakby wszystko go przytłaczało, jakby znajdował się w ciasnym pomieszczeniu, w którym zaraz zabraknie powietrza. Nic takiego się jednak nie działo, a on sam powoli odzyskiwał spokojny, wyrównany oddech.
Uniósł spojrzenie w górę i zapatrzył się w niebo, jednocześnie próbując powstrzymać niechciane łzy.
Obraz Hermiony i Draco zepchnął na sam koniec świadomości i pogrążył się w cierpieniu i ogromnej tęsknocie za rodzicami. Choć Ci, niespodziewanie dla niego, znaleźli się blisko, niczym na wyciągnięcie ręki, czuł jakby dzieliła ich przestrzeń nie do przebycia.
W istocie tak właśnie było, bo przecież oni nie mieli pojęcia o tym, kim on dla nich był, choć Harry jeszcze nie do końca to sobie w tamtej chwili uświadamiał.


Przetarła zmęczone oczy i stłumiła ziewnięcie, usilnie próbując nie zasnąć nad olbrzymią i nudną- przynajmniej dla niej- książką. Spojrzała na zegar, wiszący nad biurkiem bibliotekarki, a gdy zauważyła, że niedługo wybije godzina zamknięcia, postanowiła udać się do swojego dormitorium. Po odłożeniu księgi na miejsce i pożegnaniu bibliotekarki, wyszła na ciemny, pusty korytarz. Szła niespiesznie, myśląc o zaginionych przyjaciołach; zastanawiała się, jak sobie radzą.
Gdy zbliżała się do portretu Grubej Damy usłyszała nieprzyjemny hałas, więc szybko obróciła się. Za nią leżała przewrócona zbroja, ale oprócz niej niczego podejrzanego nie zauważyła. Sięgnęła do tylnej kieszeni spodni po różdżkę i ze strachem uświadomiła sobie, że jej tam nie ma.
„Musiała zostać w bibliotece”- pomyślała, coraz bardziej wystraszona.
Rozejrzała się dookoła, a gdy nikogo nie zauważyła, pobiegła w stronę wejścia do Pokoju Wspólnego Gryfonów.
Nim jednak dobiegła, ugodziło ją zaklęcie i upadła na zimną, twardą posadzkę.
-Przepraszam, ale tak trzeba- rozległ się szept, a chwilę później Ginny wstała i z nieprzytomnym spojrzeniem ruszyła w stronę lochów.


-Nie mam już siły- wysapała Hermiona, która wciąż szła za Malfoy’em.
Chłopak nie zwrócił uwagi na jej słowa, dziewczynie wydawało się, że wręcz przyspieszył. Spojrzała więc na niego karcąco, ale chłopak oczywiście nie mógł tego zauważyć. Wciąż uparcie szedł przed siebie, nie zwracając na nią najmniejszej nawet uwagi.
Gdy więc w pewnym momencie odwrócił się gwałtownie, zdziwiona dziewczyna wpadła na niego.
-Możesz tak nie robić?- mruknęła do niego, cytując jego słowa sprzed kilku godziny.
Za sprawą powtórzenia dziewczyny, na twarzy Dracona pojawił się uśmiech.
-Wydaje mi się, że dotarliśmy- powiedział do niej cicho, a następnie stanął za nią, by Hermiona mogła zobaczyć to, co on.
W miejscu, w którym się znaleźli całkowicie zniknęły krzaki i inna roślinność, która utrudniałaby poruszanie, co Gryfonka zauważyła dopiero wtedy. Zauważyła też ścieżkę, niedaleko miejsca, w którym się znajdowali, prowadzącą na błonia. Taką sama ścieżka jak ta, którą weszli do Zakazanego Lasu w ich czasach, z Hagridem.
Rzuciła krótkie, radosne spojrzenie na chłopaka i szybkim krokiem dotarła do ścieżki. Kilka kolejnych kroków i już mogła z zachwytem wpatrywać się w zamek. Usłyszała kroki i chwilę później Malfoy stanął obok niej.
Posłała w jego stronę nieśmiały, ale szczery uśmiech. On odpowiedział jej tym samym.
Po kilku chwilach, gdy nacieszyli już oczy widokiem szkoły, ramię w ramię ruszyli w stronę zamku.
-Zaczekaj chwilę- powiedział przyjaźnie chłopak i zaczął iść w stronę jeziora.
Pozostawił zdziwioną dziewczynę, a sam szybkim krokiem zmierzał w stronę miejsca, które zapamiętał z czasów Założycieli. Gdy jednak dotarł na miejsce, okazało się, że schodków nad jeziorem, na których lubił przesiadywać, nie było. Przeszedł jednak kawałek jeziora, chcąc się upewnić, a następnie podszedł do ogromnego, starego drzewa.
Uśmiech wypłynął na jego twarz, gdy jego dłoń dotknęła szorstkich słów, wyrytych różdżką w pniu drzewa.
D.M. 966r.
 



8 komentarzy:

  1. Pisz dalej, bo pomysł jest świetny <3
    Mam nadzieję, że pociągniesz dalej akcję z Huncwotami, a Harry nie wróci nagle do swoich czasów.
    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za bardzo miłe słowa (:
      Co się wydarzy, dowiesz się już niedługo, mam nadzieję, że się nie rozczarujesz.
      Pozdrawiam ((:

      Usuń
  2. A ja mam nadzieję, że zacznie się coś dziać z Dramione :D <3
    Życzę weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę obiecać, że już w kolejnym, XI rozdziale dostaniesz ciekawą scenę z Dramione : 3
      Dziękuję i również pozdrawiam (:

      Usuń
  3. Od początku miałam taką nadzieję, że w końcu spotkają rodziców Harry'ego. Połączenie dramione z Huncwotami.
    Powrot do domu prawie im się udał - w końcu wylądowali bardzo blisko swoich czasów. Jeszcze jeden skok i będą na miejscu. No, chyba że znowu coś im nie wyjdzie, i trafią w przyszłość.
    Widzę, że wena się Ciebie trzyma. Ledwo zdążę przeczytać i skomentować jeden rozdział, a tu już pojawia się następny. Tak trzymaj.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za ten komentarz- aż ciepło się robi na sercu, gdy wiem, że mam taką czytelniczkę jak Ty, za co bardzo dziękuję *:
      Również pozdrawiam (:

      Usuń
  4. Oby to nie Zabini zaatakował Ginn. Myślę że to może być Nott mam rację?. Ta historia robi się coraz bardziej wciągająca. Pozdrawiam. Karola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że już niedługo wszystko się wyjaśni (:
      Również pozdrawiam *:

      Usuń