Ciszę, która zapadła w pomieszczeniu przerywały jedynie
niespokojne oddechy trójki uczniów. Hermiona coraz mocniej zaciskała dłonie na
pościeli, choć wydawało się to niemożliwe. Draco kontemplował wnętrze
prawdopodobnie jedynego w pełni wykończonego pomieszczenia w całym zamku, a
Harry z niepokojem przyglądał się swojej przyjaciółce, raz po raz rzucając
niespokojne spojrzenia w stronę Malfoy’a.
-Pamiętasz, co powiedzieli Ci ludzie?- spytał po pewnym
czasie Potter, chcąc przerwać ciążącą mu ciszę.
-Oni nam wierzą, a przede wszystkim wiedzą, czym są te Mgły.
Jutro zaczynamy z nimi ćwiczyć, by mogli ocenić nasze umiejętności, a później z
powrotem wejdziemy w to czarne coś, i trafimy do domu.
-Pamiętam, Harry, ale Helga powiedziała, że nawet w naszym świecie
podróże w czasie, i to tak dalekie są anomalią, i że ponowne wejście w tą Mgłę
nie gwarantuje nam powrotu do domu. Nie zapominaj też o tej legendzie, którą
Wam opowiadałam. Czarne Mgły to przeklęte dusze zmarłych; dusze, które tak
łatwo nie wypuszczą nas z rąk, bo możemy im się przydać. Wydaje mi się, że gdy
nas wtedy wciągnęły, o ile oczywiście ta legenda jest prawdziwa, to mogliśmy im
po prostu przeszkadzać. Jesteśmy żywi, mamy ciała, a oni nie. Mogą mieć tyle
lat, że mogły zapomnieć o tym jak funkcjonuje nasz organizm, i ich to
przerosło, więc po prostu nas.. wyrzuciły. Jednak co, jeśli tamtym pierwszym
razem się na nas uodpornili?
-Czy Ty siebie słyszysz? Mówisz tak, jakby to były myślące
istoty, a to tylko..- po tych słowach Draco zamilkł, bo nie wiedział, jak
nazwać postacie, o których tak żywo opowiadała Gryfonka.
-Nie wiemy, z czym mamy do czynienia, Malfoy. Niczego nie
możemy bagatelizować. Możemy założyć, że ponownie wejdziemy w tą Mgłę, bo
czwórka tych czarodziei ma o nich jakieś pojęcie. Możemy jednak nie trafić do
domu. Nie wiemy, i oni też nie wiedzą, gdzie wylądujemy. Nie możemy
przewidzieć, czy okres czasu, w którym się wtedy znajdziemy będzie dla nas
bezpieczny. Zakładam tutaj tą optymistyczną myśl, że te stwory nas nie.. Nie
pożrą, tylko ponownie wyrzucą. Musimy się nad tym poważnie zastanowić.
-Rozważasz pozostanie tutaj?- spytał z powątpieniem Potter,
na co dziewczyna odwróciła wzrok.
-Nie chcę tu zostać. To nie są nasze czasy i to nie jest
nasz świat. Nie możemy jednak podejmować pochopnych decyzji, bo od tego zależy
nasze życie. Jednak jeśli chcemy wrócić, uważam że powinniśmy zrobić to jak
najszybciej; nie powinniśmy tutaj długo przebywać, bo nie mam pojęcia, jakie to
może mieć konsekwencje w przyszłości… To znaczy, w naszej teraźniejszości, a
ich przyszłości.
-Nie do końca łapię Twój tok rozumowania, Granger.
-To proste; każdy nas nieprzemyślany ruch może wprowadzić
nieodwracalne zmiany w naszych czasach.
-Jest coś jeszcze, o czym nam nie powiedziałaś?- spytał
nagle swoją przyjaciółkę Gryfon.
Dziewczyna westchnęła i zamilkła na dłuższą chwilę, jakby
zastanawiając się nad tym, co miała im powiedzieć.
-Jak już Wam mówiłam, podróże w czasie to anomalia. Nie były
one nigdy stosowane oficjalnie przez mugoli, którzy zresztą w nie nie wierzą,
ale także i przez czarodziei. Niektórzy z nich jednak pokusili się o użycie
Zmieniacza Czasu. Wiecie, o czym mówię?
Na jej słowa chłopcy jedynie pokiwali głowami.
-Te potężne magiczne urządzenia są prawnie zakazane, w
dodatku niecały rok temu wszystkie zostały zniszczone- wtrąciła, zerkając przy
tym znacząco na Potter’a- Jednak wcześniej wiele czarodziei próbowało z nimi
eksperymentować. Czytałam o tym trochę i.. Och, niektóre rzeczy były naprawdę
straszne! Nasze organizmy i umysły nie są przystosowane do takich podróży,
jeśli przemieszczanie się w czasie można nazwać podróżą. Wielu ludzi zwyczajnie
nie wróciło, a Ci, którym się to udało już nigdy nie byli tacy, jak dawniej.
-Co rozumiesz przez to, że nigdy nie byli tacy, jak
dawniej?- spytał Draco. Z jego głosu zniknął już dawny ton, którym chciał
pokazać przyjaciołom, że znaczą dla niego tyle, co skrzaty domowe. Dotarło do
niego w końcu, w jak poważnej sytuacji się znaleźli i jakie mogą być tego
konsekwencje. Byli skazani na swoje towarzystwo na niewiadomo jak długi okres
czasu, i choć młody Malfoy zazwyczaj wolał robić wszystko sam, teraz wolał
działać razem z nimi.
-Niektórzy tracili pamięć, inni zmysły. Ich ciała ulegały
dziwnym, odrażającym wręcz deformacją. Doprawdy ciężko jest przewidzieć, jakie
konsekwencje może mieć nasza ponowna podróż. Czy jednak chcemy tu zostać?
Ostatnie słowa Hermiony zawisły między nimi, jak zaklęcie,
które wędruje w naszą stronę, by w końcu w nas uderzyć.
-Powiedziałaś, że to co tutaj zrobimy będzie miało jakieś
odniesienie w przyszłości?- powiedział nagle Malfoy, przerywając ciszę i
pozostawiając postawione przez dziewczynę pytanie bez odpowiedzi.
-Tak mi się wydaje, ale książki które czytałam nie dają
jednoznacznej odpowiedzi. W niektórych napisane było, że każda zmiana dokonana
w przeszłości ma wpływ na przyszłość, bo zmieniają się nasze wybory. To my sami
tworzymy swoją przyszłość, prawda? Jednak już w innych księgach, do których
zerkałam było, że jakkolwiek byśmy się starali nie zmienimy przeszłości. To wszystko
się już wydarzyło i nie mamy na to wpływu, zwłaszcza że wtedy nas tam nie było.
-Chyba się trochę pogubiłem- rzucił cicho Ślizgon.
-Nie tylko Ty- odpowiedziała mu równie cicho dziewczyna.
-Przykro nam, ale nic więcej nie możemy zrobić- zakończył swoją
przemowę Minister Magii i szybkim krokiem wyszedł z gabinetu dyrektora.
-Czyli co, pan Minister uważa, że albo zaginęli i
prawdopodobnie już nie żyją, albo zostali porwani, więc tak czy siak on musi
wycofać aurorów, bo oni nic tu nie pomogą?- krzyknął Blaise, wstając ze swojego
miejsca, które zajmował podczas prawie półgodzinnej przemowy Korneliusza Knota.
Krzyk pozwalał mu wyrzucić z siebie wszystkie emocje i
pokonać bezradność, która coraz bardziej go pochłaniała.
-Panie Zabini, przecież Minister powiedział, że nie zamykają
śledztwa, jednakże aurorzy nie mogą dłużej pozostać na terenie Hogwartu-
powiedziała McGonagall, nie mając nawet siły na to, by zwrócić Ślizgonowi uwagę na podniesienie głodu na starsze od
niego osoby.
Chłopak potrząsnął lekko głową, jakby chciał wybudzić się ze
złego snu. Następnie rozejrzał się, jakby trochę nieprzytomnie, po gabinecie
dyrektora.
Molly Weasley siedziała obok swojego męża, a w jej ramionach
łkała, nieprzerwanie od dłuższego czasu, jej jedyna córka. Jej znaczona małymi
zmarszczkami twarz wyrażała wielkie cierpienie; takie, które może odczuwać
jedynie matka, która straciła swoje dziecko. Bo Harry Potter był dla niej jak
syn, a Hermiona Granger stała się jej drugą córką.
Artur Weasley obejmował swoją żonę, zapewne chcąc dodać jej
otuchy, choć sam wyglądał tak, jakby jej potrzebował. Siedzący obok Ginny Ron,
najmłodszy syn Weasley’ów wpatrywał się tępo w jeden punkt, pogrążony w swojej
rozpaczy.
W pewnym oddaleniu od nich, na krześle, siedziała Narcyza
Malfoy, z twarzą ukrytą w chusteczce. Jako jedyna wiedziała, ile znaczy dla
niej ten młody mężczyzna, jej ukochany, jedyny syn. Obok niej siedział Lucjusz,
z kamienną twarzą; jedynie w jego oczach czaiła się niezaprzeczalna wściekłość,
która nie mogła znaleźć ujścia. Zaraz za nim stał Kingsley, jak zwykle go
pilnujący, również przejęty zaginięciem trójki uczniów.
Koło biurka dyrektora przechadzał się Severus, z rękami
założonymi z tyłu, mrucząc coś pod nosem. Siedząca przy dyrektorze Minewra
walczyła ze łzami, spływającymi po jej policzkach.
Sam Albuse Dumbledore, siedząc na swoim fotelu, splatał i
rozplatał palce, brał w dłoń pióro, po czym zaraz je odkładał, a jego wzrok
błądził za oknami, spoglądając na granicę Zakazanego Lasu.
Każdy z tych ludzi cierpiał z powodu tego, co spotkało
trójkę uczniów, dzieci, przyjaciół. Każdy z nich przeżywał to na swój sposób.
Był tam jednak jeden chłopak, który nie zamierzał stać bezczynnie. Diabeł
bowiem, gdy chce osiągnąć swój cel, nie zawaha się dojść do niego po trupach.
Rozmowa, którą przeprowadził z dwojgiem swoich
współtowarzyszy, a szczególnie słowa pewnej Gryfonki, dały mu do myślenia.
Dlatego właśnie, gdy wspomniana dwójka zasnęła, a sen przyniósł im ulgę i zdjął
z ich twarzy strach, Draco wymknął się z pomieszczenia, w którym spali, i udał
się na spacer po zamku. Z każdym kolejnym krokiem odkrywał jak bardzo różni się
ta budowla od miejsca, które było dla niego drugim domem. Nogi same
poprowadziły go do wyjścia, na błonia. Spacerował, spoglądając na nowe, dopiero
wznoszące się mury. Gdy dotarł do jeziora, stanął nad brzegiem i przyjrzał się
spokojnej, gładkiej tafli.
Chłopak wracał pamięcią do rozmowy z Gryfonami, a
konkretniej do momentu, w którym powiedział im, że się pogubił. Powiedział to,
choć tak naprawdę chciał powiedzieć coś zupełnie innego.
Chciał, by wiedzieli, że się boi.
Skarcił się szybko za chwilę słabości, za chęć ukazania
swojego lęku wrogom. Wiedział, że jego ojciec by tego nie pochwalił i w tamtej
chwili, gdy stał nad brzegiem jeziora, a woda usilnie próbowała go dosięgnąć,
poczuł się dumny z tego, że jest Malfoy’em.
Chwilę później wracał już do komnaty, którą zajmował z
Potter’em; szedł nie oglądając się za siebie, nie spoglądał też na zamek-
podjął pewną decyzję i zamierzał jak najszybciej podzielić się nią z Granger i
jej przyjacielem.
-Pójdziemy tam – powiedział Blaise i powiódł wzrokiem po
twarzy Ginny.
Udało mu się zaciągnąć ją do schowka na miotły po śniadaniu,
czy dopiero kilka godzin po wymyśleniu genialnego, w jego mniemaniu, planu.
Bądź co bądź, kontakty Weasley i Zabiniego mogły zostać błędnie zinterpretowane
przez nader ciekawskich uczniów Hogwartu.
-Zwariowałeś?- odpowiedziała mu cicho dziewczyna nie chcąc,
by ktoś ich usłyszał.
-Ty naprawdę zwariowałeś- dodała, gdy ten się nie odezwał.
-Posłuchaj mnie, jeśli czegoś nie zrobimy, nic tego za nas
nie zrobi. Słyszałaś, co mówił ten konował z Ministerstwa, oni spisali ich na
straty. Musisz mi pomóc, sam nie dam rady. Proszę, Ginny.
Na dźwięk swojego imienia, wypowiedzianego przez tego aroganckiego,
wrednego, ale przystojnego Ślizgona, dziewczyna drgnęła.
Przez chwilę zastanawiała się nad czyhającymi ich tam
niebezpieczeństwami. Gdy jednak przed jej oczami stanął obraz uczącej się
Hermiony, a następnie Harry’ego na miotle, już wiedziała, co zrobi.
-To czyste szaleństwo. Głupota i nieodpowiedzialność-
powiedziała, a Blaise zmarkotniał- Ale to moi przyjaciele i wiem, że oni
zrobiliby dla mnie to samo- zrobili to, dodała w myślach, przypominając sobie o
tym, jak Harry uratował ją z pułapki bazyliszka.
-Idę tam z Tobą, Zabini.
Twarz chłopaka rozjaśnił uśmiech, który ostatnio nie
pojawiał się wcale.
-Idę teraz do biblioteki, muszę się upewnić co do pewnych
faktów. O dwudziestej pierwszej będę czekał na Ciebie pod Bijącą Wierzbą.
Nie czekając na reakcję Rudej wyszedł z ich tymczasowej
kryjówki.
-Jeszcze będę tego żałowała..- powiedziała do siebie cicho
i, odczekawszy chwilę, również wyszła.
-To było potwornie nieodpowiedzialne, Malfoy!
-Potter, błagam zrób coś z nią, bo ja zaraz zwariuję- jęknął
Draco, patrząc prosząco w stronę Wybrańca.
Harry uśmiechnął się tylko na te słowa, słysząc je po raz
enty tego dnia i wiedząc, że to nie był ostatni raz, kiedy Ślizgon je
wypowiedział.
Nocny spacer chłopaka nie pozostał niezauważony przez jego
współtowarzyszy. Gdy Ci się obudzili i nie zauważyli Dracona w jego łóżku,
wystraszyli się.
Gryfoni martwili się o Ślizgona.
Nim Smok wrócił do komnaty, Hermiona zdążyła już wpaść w
panikę, a Harry we wściekłość. Potterowi szybko jednak przeszło, złość natomiast
ogarnęła dziewczynę. Przez cały poranek wypominała wyjście Ślizgonowi. Nie
przestawała, mimo że minęło już południe i udawali się właśnie na trening
magiczny, który mieli z nimi przeprowadzić Godryk i Salazar.
-Słyszycie?- powiedział nagle Malfoy, a Gryfoni niespokojnie
rozejrzeli się dookoła siebie; Harry wyciągnął różdżkę.
-Co takiego?- szepnął Chłopiec, Który Przeżył.
-Tą cudowną ciszę, kiedy Granger milczy- odpowiedział mu
nonszalancko, a następnie wybuchnął głośnym śmiechem; pierwszy raz, odkąd znaleźli
się w tej sytuacji zdobył się na śmiech.
Po chwili, nie mogąc się powstrzymać, dołączył do niego
Harry.
-Idioci- warknęła dziewczyna, wyprzedziła chłopaków, i
szybkim krokiem ruszyła do Wielkiej Sali, gdzie miała na nich czekać męska
część założycieli Hogwartu.
Z torby, którą ze sobą miała wydobyła zastępczą różdżkę,
którą zdobyła dla niej Rowena, gdy dowiedziała się, że dziewczyna zgubiła
swoją.
Jak i gdzie ją dostała pozostawiła w tajemnicy, a Hermiona-
zadowolona z nowego nabytku, który mógł uratować jej życie, nie dopytywała.
Jednak mimo tego, że dziewczyna od czasu otrzymania tego magicznego patyka dużo
ćwiczyła, wciąż nie mogła pozbyć się dziwnego uczucia, że to nie jest jej
różdżka. Ta, której aktualnie była posiadaczką źle leżała w jej ręce, a każde
zaklęcia, które nią rzucała było mniej efektywne od tych rzucanych jej różdżką.
Gryfonka nie mogła jednak narzekać- w sytuacji, w której się znalazła, różdżka
była niezbędna do przetrwania.
Gdy dotarła do Wielkiej Sali, dwóch mężczyzn już czekało.
Wzięła głęboki wdech i przywitała się z nimi. Chwilę później dołączyli do nich
jej współtowarzysze.
Już po kilku minutach trójka uczniów rzucała wymieniane
przez Założycieli zaklęcia, by tamci mogli ocenić ich umiejętności.
Blaise Zabini siedział z nosem w ogromnej, i wyglądającej na
starą, księdze. Co jakiś czas chwytał pióro i pokrywał pergamin leżący obok
księgi drobnym, starannym pismem.
-Może potrzebujesz pomocy?- usłyszał nagle z góry; nie
podniósł jednak głowy i nie przerwał pisania.
-Nie, dziękuję Pansy.
-Jesteś pewien? Chętnie Ci pomogę..
-Może od razu powiesz, czego chcesz zamiast zajmować mi czas
tą bezsensowną rozmową?- powiedział, odsuwając od siebie pergamin i odkładając
pióro.
-Gdzie jest Draco?
Na to pytanie Ślizgon spiął się lekko, ale dziewczyna nie
mogła tego dostrzec.
-Musiał pilnie wyjechać. Sprawy rodzinne.
-Nie kłam. Nie chodzi o żadne sprawy rodzinne, prawda?
Chłopak przyłożył ręce do twarzy i zaczął pocierać bolące
oczy. Nieprzespana noc i ślęczenie nad książkami dało o sobie znać.
Blaise rozejrzał się po bibliotece i napotkał surowe
spojrzenie bibliotekarki. Ta stanowcza kobieta nie tolerowała rozmów, ale także
Ślizgonów; tym bardziej rozmawiający Ślizgoni przyciągali jej wzrok.
-To nie jest dobre miejsce na takie rozmowy- powiedział
chłopak.
Wstał, odłożył książkę na półkę, pergamin i pióro schował do
torby, a następnie szybko ruszył do drzwi.
-Idziesz?- rzucił do Parkinson, wciąż stojącej przy stoliku,
przy którym siedział.
Dziewczyna pokiwała głową i poszła w jego stronę.
Gdy zamknęły się za nimi drzwi, bibliotekarka szybko wstała
ze swojego miejsca, by sprawdzić czy ten ignorant Zabini, jak zwykła o nim
myśleć, nie zniszczył jednego z jej cennych woluminów.
Zmęczona Hermiona przysiadła na podłodze.
-Robimy przerwę, dobrze?- krzyknął Gryffindor, a Harry i
Draco opuścili swoje różdżki.
Na początku treningu musieli tylko rzucać zaklęcia
wymienione przez mężczyzn, ale gdy tylko Ci spostrzegli się, że mają do
czynienia z naprawdę dobrymi czarodziejami, zaproponowali im pojedynek; oni
kontra trójka uczniów.
Hermiona, Harry i Draco byli bardzo zdolni, co musieli
przyznać nawet dwaj założyciele, jednak ich umiejętności nie mogły równać się z
tym, co umieli Godryk i Salazar.
-Teraz moja kolej!- zawołała nagle Rowena, która od
dłuższego czasu obserwowała pojedynek.
Usiadła na podłodze obok Hermiony i porozkładała wokół nich
wielkie księgi.
-Musicie wiedzieć, że podczas tego, co już Wam się
przytrafiło nie możecie liczyć tylko na swoją siłę. Ją te istoty są w stanie
pokonać, a nawet Wam ją odebrać; zaraz dowiecie się, z jak potężną magią
będziecie musieli się zmierzyć. Nie martwcie się- dodała widząc wystraszoną
minę Gryfonki- Wiemy o nich wystarczająco dużo, byście dali sobie z nimi radę.
Musicie jednak uwierzyć w siebie, a przede wszystkim w to, co macie tu- dodała,
wskazując palcem na swoje czoło- Tego nikt nie jest w stanie Wam odebrać.
Trójka uczniów siedziała w ciszy, uważnie wsłuchując się w
słowa kobiety.
-Więc jesteście już pewni, że chcecie wrócić?- spytał Salazar,
uważnie przyglądając się Ślizgonowi i Gryfonom.
Draco, Harry i Hermiona spojrzeli po sobie, by następnie
odwrócić się w stronę mężczyzny i pokiwać głowami.
Strach ukryli głęboko w sobie; skupili się na swoim celu, a
to im pomagało i dawało nadzieję, że jeszcze kiedyś wrócą do domu.
Gdy wybiła godzina dwudziesta trzydzieści, Ginny Weasley
wymykała się właśnie z dormitorium chłopców z szóstego roku. Wybrała tą
godzinę, bo wszyscy Gryfoni siedzieli wtedy w Pokoju Wspólnym. Istniało jednak
niebezpieczeństwo, że ktoś zauważy ją, gdy będzie wychodziła, albo co gorsza,
gdy przerzucała rzeczy Potter’a.
Nie robiła tego w złej wierze, ale z punktu widzenia
postronnego obserwatora mogło to wyglądać na kradzież. Gdy tylko znalazła dwie
rzeczy, które najbardziej ją interesowały, szybko podeszła do drzwi, a
następnie, uważając by nikt jej nie zauważył, zaczęła schodzić po schodach, by
dostać się do swojego dormitorium; przed spotkaniem z Zabinim chciała jeszcze
nałożyć na siebie coś cieplejszego.
Gdy jednak nagle usłyszała tupot stóp, a chwilę później
przygaszony głos swojego brata, o mało nie wypuściła swoich zdobyczy z rąk.
Ignorując trzęsące się dłonie narzuciła na siebie Pelerynę
Niewidkę i przysunęła się jak najbliżej ściany.
Ron szedł razem z Nevillem; gdy przechodzili obok niej,
dziewczyna wstrzymała oddech. Miała wrażenie, że zaraz któryś z chłopców
odkryje, że ona tam stoi, w Pelerynie Niewidce i z Mapą Huncwotów, które
powinny przecież leżeć w ich dormitorium, w kufrze Harry’ego. Nic takiego się
jednak nie stało, a chwilę później Gryfoni zniknęli w swojej komnacie. Gdy
zamknęły się za nimi drzwi, dziewczyna odetchnęła głęboko. Kilkoma szybkim
krokami dotarła do swojego dormitorium. Dopiero tam zdjęła pelerynę niewidkę. W
pomieszczeniu nie było żadnej z jej współlokatorek, co bardzo ją cieszyło.
Szybko chwyciła czarny płaszcz, czerwony szalik i rękawiczki tego samego
koloru. Do kieszeni płaszcza włożyła Mapę Huncwotów, a gdy zegar wybił za
dziesięć dziewiątą ponownie narzuciła na siebie Pelerynę Niewidkę i wyszła z
dormitorium.
Choć pora nie mogła być późna, niebo zasnute było już
ciężkimi, ciemnymi chmurami. Nie widać było księżyca, ani nawet jednej gwiazdy.
Wiał zimny, nieprzyjemny wiatr, ale Hermionie zdawało się to nie przeszkadzać.
-Zamknij to okno, Granger, zimno- mruknął Draco, odrywając
na chwilę wzrok od książki, którą właśnie czytał.
Nie była to lekka, przyjemna lektura do poczytania przed
snem, tylko księga o czarnomagicznych zaklęciach, o których młody Malfoy w
swoich czasach nigdy nie słyszał. Dostał ją od Salazara, i musiał przyznać, że
niektóre z zaklęć o których przeczytał i jego skutki, przerażały nawet jego.
Po chwili zwłoki, Gryfonka zamknęła okno i, wzorem Ślizgona,
zatopiła się w lekturze. Już po chwili czytania zapomniała o swoich problemach-
książka o eliksirach, którą dała jej Rowena skutecznie odpędziła od niej złe
myśli.
Po chwili w pomieszczeniu pojawił się Potter, co skutecznie
oderwało dziewczynę od lektury. Obrzuciła przyjaciela nieprzyjemnym spojrzeniem
za to, że- nie pierwszy raz zresztą, przeszkodził jej w czytaniu.
-Nie możesz być ciszej, Potter?- spytał miłym głosem Malfoy;
tak bardzo miłym, że jednak brew Gryfonki podjechała do góry.
-Czyżbym przeszkodził?
Na jego słowa Draco i Hermiona równocześnie zatrzasnęli swoje
księgi, a po komnacie przetoczył się huk.
-Chyba jednak przeszkodziłem- mruknął Wybraniec i usiadł
obok swojej przyjaciółki.
Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza- jednak tylko
przez chwilę.
-Jak myślicie, długo będziemy musieli tu zostać?- spytał
Draco, odrzucając na bok swoją książkę.
-Uważam, że jeszcze kilka dni co najmniej- odpowiedziała mu
dziewczyna, odkładając swoją lekturę- Musimy przećwiczyć kilka tych zaklęć,
które w naszych czasach już się nie stosuje, a które, jak powiedziała Helga,
będą niezbędne jeśli będziemy walczyć z Mgłami.
-Ciągle mam problemy z zaklęciem Eripio- mruknął Malfoy,
zły, że jest coś, co mu nie wychodzi.
-Ja mam problem z każdym zaklęciem, które dzisiaj
poznaliśmy- powiedział Harry, z niepokojem spoglądając na swoich towarzyszy.
-Ja muszę jeszcze przećwiczyć zaklęcie Semper, ciągle robię
coś nie tak- dodała sfrustrowana Gryfonka- Jednak uważam, że radzimy sobie
całkiem nieźle.
Wyczuła na sobie zdziwione spojrzenia chłopców, więc dodała:
-Dowiedzieliśmy się dzisiaj o istnieniu zaklęć, z którymi
nigdy nie mieliśmy do czynienia. Większość z nich wychodzi nam prawie
bezbłędnie, a to ogromny sukces;
uwierzcie mi, nie każdy dałby sobie radę. Wystarczy nam kilka dni, byśmy udoskonalili
swoje umiejętności.
-Pamiętacie, co powiedziała Rowena?- odezwał się nagle
Potter- Im dłużej tu przebywamy, tym większe mogą być konsekwencje dla nas w
przyszłości. To znaczy, w naszych czasach- poprawił się szybko.
Draco i Hermiona na jego słowa tylko westchnęli.
-Nic nie możemy na to poradzić- powiedziała cicho
dziewczyna- Możemy tylko spróbować dać z siebie wszystko i za kilka dni
ponownie wejść w te cholerne Mgły.
Chłopcy przytaknęli na jej słowa, a chwilę później każde z
nich zajęło się sobą.
Dokładnie o godzinie dwudziestej pierwszej Ginny dotarła pod
Bijącą Wierzbę. Zabini już tam na nią czekał; siedział na ogromnym kamieniu,
czytając coś z pergaminu. Gdy podeszła do niego, zdjęła Pelerynę Niewidkę.
-Nie strasz mnie tak!- warknął Ślizgon; nagle pojawienie się
Ginny sprawiło, że pergamin wypadł mu z rąk, a on sam, wstając z tymczasowego
siedziska potknął się, i przewrócił.
Dziewczyna zachichotała cicho, widząc jego poczynania.
Podniosła pergamin, który wypadł mu z rąk, by mu go podać.
-Przeczytaj.
Spojrzała na niego zaskoczona, ale nic nie odpowiedziała.
Między nimi zapanowała cisza, która jednak nie była zupełna. Wiatr wiał
nieprzerwanie; poruszał drzewami, plątał włosy i przynosił nad zamek deszczowe,
ciemne chmury.
-Atra in nebula?- wyszeptała nagle dziewczyna- Co to jest?
-Nie mam pojęcia. Bardzo ciężko dostać jakiekolwiek księgi o
tego rodzaju magii. Wiem tylko tyle, co zapisałem na tym skrawku pergaminu. To
nasza jedyna wiedza.
Ruda raz jeszcze przyjrzała się zapisanemu pergaminowi; nie
było tego dużo, więc wyruszenie o tej porze do Zakazanego Lasu jedynie z
Zabinim wydawało się jeszcze bardziej nieodpowiedzialne.
-W naszym języku Atra in nebula znaczy tyle, co Czarne Mgły-
powiedział chłopak.
-Dlaczego Ron nie mógł iść z nami?- odezwała się nagle,
przerywając Ślizgonowi.
-Uważasz, że Twój brat zaufałby mi na tyle, by wybrać się
tam ze mną? Poza tym, na pewno nie pozwoliłby pójść Tobie, a może nawet
doniósłby do McGonagall, tylko po to, byś nie mogła tam pójść.
Ginny nie mogła się z nim nie zgodzić.
-Mówiłaś komuś o tym?
-Nie, a powinnam?- spytała go, zaskoczona zmianą tematu.
-Lepiej byłoby gdyby ktoś wiedział, w razie gdyby..-
przerwał nagle, nie chcąc napędzać więcej strachu dziewczynie, a przy okazji i
sobie- Nie martw się, powiedziałem Pansy.
-Parkinson?
-Nie rób takiej miny, komuś musiałem powiedzieć. Ona miała
przekazać to Nott’owi, wie skąd wyruszamy, o której i także to o tych Mgłach.
Gdy nie wrócimy do szóstej nad ranem, powiadomią Snape’a.
Ruda pokiwała głową, niezdolna do wykonania innego ruchu.
Miała ochotę wycofać się i wrócić do ciepłego i przytulnego dormitorium w Wieży
Gryfonów. Jednak gdy tylko pomyślała o Harrym i Hermionie, którzy zniknęli bez
wieści, ochota na to szybko jej przeszła.
Chwilę później razem z Blaise’m zagłębiała się wśród drzew
Zakazanego Lasu.
Rozdział świetny. Pomysł ze zmianą czasu genialny. Mam nadzieję ze rozdział pojawi się jak najszybciej. Kama
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za miłe słowa :) Nowy rozdział pojawi się najpóźniej 9 sierpnia.
UsuńPozdrawiam.
fajnę ;3
OdpowiedzUsuńwpadniej do mnie :*
agiczna-szatynka-zhogwartu.blogspot.com
dziękuję, chętnie zajrzę na Twojego bloga :)
UsuńSuper, podoba mi się ;D Czeka na kolejny mam nadzieje, że pojawi się niedługo.
OdpowiedzUsuńhttp://victoria-baker-gordon.blogspot.com/
dziękuję bardzo :)
Usuńpozdrawiam.
Masz ciekawy styl pisania, podoba mi się. Historia również jest wciągająca, dlatego czekam na kolejny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Zou.
http://hermionyswiat.blogspot.com/
dziękuję bardzo za miłe słowa :)
Usuńpozdrawiam.
Ginny i Blaise wkraczają do akcji. Szkoda, że Ron nie poszedł z nimi, byłoby zabawnie. Ale i tak pewnie czeka nas jeszcze całe mnóstwo zabawnych sytuacji. Chociaż piszesz o ich tragedii, nie poddajesz się czarnemu nastrojowi i cały czas próbujesz rozbawić czytelników. Bardzo dobrze, bo ile można się smusić i martwić?
OdpowiedzUsuńHermiona jest w swoim żywiole. Tyle zapomnianych i zniszczonych przez czas książek i zaklęć. A do tego towarzystwo założycieli Howartu, którzy mogą odpowiedzieć na wszystkie jej pytania.
Nie lubię, kiedy bohaterom książek czy opowiadań jest zbyt łatwo w życiu. Dlatego liczę na wiele przeszkód i przeciwności losu. Bez tego byłoby nudno, prawda?
Pozdrawiam.
http://demelium.blogspot.com/
Dziękuję bardzo za miłe słowa, oraz za sam ten komentarz :)
UsuńMam nadzieję, że kolejne rozdziały Cię nie rozczarują.
Pozdrawiam serdecznie.