sobota, 25 maja 2013

Zakazana miłość II



Ceremonia przydziału powoli zmierzała ku końcowi. Hermiona Granger siedziała obok swojego przyjaciela- Rona, oklaskując kolejnego ucznia, który trafił do domu Godryka Gryffindora. Gdy od Tiary Przydziału odeszła ostatnia uczennica, przydzielona do Hufflepuffu, ze swojego miejsca powstał profesor Dumbledore.
-Witam wszystkich!- zaczął- Witam naszych nowych, jak i tych znanych nam uczniów. Życzę Wam, aby ten rok szkolny był dla Was szczęśliwy i pełen niespodzianek- ciągnął, puszczając do uczniów oczko, co kilkoro z nich skomentowało śmiechem.
-Chciałem Was tylko poinformować, że w tym roku szkolnym eliksirów nauczał będzie mój wieloletni przyjaciel, profesor Slughorn- na jego słowa rozległy się ciche brawa, głównie od stołu Gryffindoru. – Obrony Przed Czarną Magią nauczał będzie dobrze Wam znany profesor Snape- na te słowa wrzawa wybuchła przy stole Ślizgonów, natomiast Gryfoni rozglądali się po sobie zaskoczeni i może trochę przestraszeni.
 -A teraz życzę Wam smacznego. Wsuwajcie!- zaraz po ostnich słowach profesora na stołach czterech domów pojawiły się najróżniejsze potrawy, od wykwintnych  pieczeni, po zwykłe miętówki.
Hermiona, siedząca przy stole Gryfonów znużona rozglądała się po sali, raz po raz wkładając do ust widelczyk z kawałkami ciasta czekoladowego. Siedzący obok niej Weasley nie tyle jadł, co czynił spustoszenie połykając wszystko, co znajdowało się w zasięgu jego rąk. Dziewczyna czasem zastanawiała się, gdzie on to wszystko mieści. Siedzący obok nich Potter zabawiał rozmową Parvati Patil, która co jakiś czas chichotała wdzięcznie.
Przy stole Ślizgonów wszystko skupiało się wokół dwóch niezaprzeczalnie najprzystojniejszych chłopaków z tego domu, a nawet z całej szkoły. Ciemnoskóry Blaise rozśmieszał otaczające ich dziewczyny, natomiast jego przyjaciel, zobojętniały na wszystko dokoła, niemarawo grzebał widelcem w daniu na swoim talerzu.Zabini rzucał co jakiś czas pytające spojrzenie w stronę Draco, ten jednak albo tego nie widział, albo nie chciał widzieć.
Każdego już powoli dopadało zmęczenie, gdy dyrektor ponownie podniósł się ze swojego miejsca.
-Mam nadzieję, że wszyscy się już nasycili- powiedział z uśmiechem, którym chciał chyba obdarzyć każdego ucznia po kolei. – Proszę teraz, aby prefekci wszystkich czterech domów zaprowadzili pierwszorocznych uczniów do Pokoi Wspólnych i pokazali im ich dormitoria. Widzimy się jutro na śniadaniu- powiedział dyrektor, spoglądając po kolei na każdy stół. Jego wzrok na dłuższą chwilę zatrzymał się przy stole Ślizgonów, na Draconie Malfoy’u, który siedział z głową opartą na dłoniach. Jego oczy były przymknięte i chyba nie zwracał uwagi na otoczenie. Dyrektor westchnął, choć pozostało to zauważone tylko i wyłącznie przez niego.
-Do zobaczenia o ósmej rano- dokończył, a większa część uczniów rzuciła się do wyjścia z Wielkiej Sali.
Hermiona próbowała uspokoić pierwszorocznych, jednak Ci, podnieceni możliwością zobaczenia kolejnych miejsc w ich tymczasowym domu rozbiegali się, gdy tylko udało jej się choć na chwilę ustawić.
Zirytowana dziewczyna uniosła ręce w geście rezygnacji powtarzając cicho coś, co brzmiało jak „Błagam, daj mi cierpliwość”.
W pewnej chwili ktoś za nią wybuchnął sztucznym śmiechem. Nie musiała się odwracać, by wiedzieć, do kogo należy zasłyszany śmiech.
-Chcesz czegoś konkretnego, Malfoy?- spytała dziewczyna, jeszcze bardziej zdenerwowana niż wcześniej.
-Nie dziwię się, że Cię nie słuchają- powiedział, unosząc głowę wyżej, niż to było konieczne. Dopiero wtedy Gryfonka zauważyła, że zaraz za chłopakiem, w równych rzędach ustawieni są mali Ślizgoni i patrzą na niego ze strachem, ale też z uwielbieniem.
-Bo wiesz- ciągnął chłopak- Oprócz Potter’a i Weasley’a nie znam nikogo, kto słuchałby szlamy- dokończył z głupim uśmiechem na twarzy i odszedł.
Hermiona stała bez ruchu, jedynie w jej oczach można było dopatrzyć się wręcz diabolicznych ogników.
-Weasley!!!- krzyknęła nagle, a jej głos potoczył się po Wielkiej Sali.
Mali Gryfoni zatrzymali się nagle i spojrzeli zaskoczeni, a i trochę przestraszeni postawą Prefekta. Po chwili pojawił się przy niej Ron, zaskoczony nie mniej od pierwszorocznych.
-Coś się stało, Hermionko?- spytał delikatnie, by powstrzymać kolejny ewentualny wybuch dziewczyny.
-Jesteś prefektem, Ron. P-R-E-F-E-K-T-E-M. To do czegoś zobowiązuje, a Ty chyba o tym zapomniałeś!- krzyczała dziewczyna, wskazując na niego oskarżycielsko palcem.
Już po chwili jednak opuściła dłoń, wzięła głęboki wdech i odwróciła się w stronę małych Gryfonów.
-Wszyscy za mną- powiedziała zrezygnowana i ruszyła, nie oglądając się za siebie.
Dzieciaki spojrzały po sobie i podreptały za Panią Prefekt, nie chcąc narażać się na kolejny jej atak. Ron, z lekkim uśmiechem na ustach pilnował „maluchów” jak o nich mówił, idąc na końcu niby pochodu.
Na korytarzach panowała już cisza, co dodawało zamkowi tajemniczości.
Uspokojona już Hermiona co jakiś czas odwracała się, by upewnić się, że pierwszoroczni wciąż za nią idą. Oprócz tego rozglądała się po korytarzu, którym szli, ciesząc się z powrotu do drugiego domu.
Gdy stanęli przed portretem Grubej Damy ta powitała ich uśmiechem, a gdy Hermiona wypowiedziała hasło- „Cena przyjaźni”, przed nimi ukazało się wejście do Pokoju Wspólnego Gryfonów.
Panna Granger zastanawiała się przez chwilę nad hasłem, a już po sekundzie jej myśli zajęły obowiązki, które musiała jeszcze spełnić przed położeniem się  wygodnym łóżku.
-Ron, zaprowadź chłopców do ich sypialni, ja zajmę się dziewczynami- powiedziała z serdecznym uśmiechem do swojego przyjaciela i poprosiła kilka pierwszorocznych dziewczyn, by poszły za nią.
Gdy już wszystkie nowe uczennice znajdowały się w swoich pokojach, Hermiona udała się do swojego dormitorium, by wreszcie położyć się spać.


Gdy Hermiona Granger się obudziła, zegar wskazywał godzinę siódmą. Po dormitorium dziewcząt z szóstego roku biegała Lavender Brown i rozrzucała wszędzie swoje ubrania. Hermiona podniosła się powoli, a następnie wysunęła spod ciepłej kołdry. Reagując śmiechem na poczynania jednej ze swoich współlokatorek, ruszyła w stronę łazienki, po drodze zabierając ubrania, które chciała tego dnia założyć.
Dwadzieścia minut później razem ze swoimi przyjaciółmi, Harrym i Ronem oraz siostrą tego drugiego, szła w stronę Wielkiej Sali na śniadanie. Dopisywał im dobry humor, co jakiś czas przerywało im jedynie ziewanie zmęczonej Rudej. Hermiona jako jedyna zwróciła uwagę na to, że Ginny była nienaturalnie blada, a pod jej oczami widniały lekki sińce, świadczące o nieprzespanej nocy, co trochę zaniepokoiło straszą Gryfonkę. Granger szybko jednak zrzuciła to na nocne pogaduszki z koleżankami z dormitorium i przestała się tym przejmować.
Gdy przekroczyli próg Wielkiej Sali od razu udali się w stronę swojego stołu. Większość uczniów już zajmowała swoje miejsca, a i przy stole profesorów nikogo nie brakowało.
Gdy tylko usiedli, jak na zawołanie na stołach pojawiło się mnóstwo potraw, nie mniej okazałych niż wczoraj.
W Wielkiej Sali przez chwilę było słychać jedynie brzdęk sztućców, jednak już po chwili wszędzie rozbrzmiewał śmiech uczniów Hogwartu.
Albus Dumbledore rozglądał się po twarzach swoich uczniów ciesząc się, że pomimo grozy i niepewności związanej z powrotem Voldemorta, oni potrafią się cieszyć życiem.
Gdy spoglądał na stół Ślizgonów jego wzrok, tak jak poprzedniego wieczoru padł na Dracona Malfoy’a. Chłopak, a właściwie już młody mężczyzna siedział wśród swoich rówieśników, raz po raz śmiejąc się razem z nimi. Postronny obserwator nie zauważył by różnicy pomiędzy nim, a jego kolegami, ale dyrektor Hogwartu postronnym obserwatorem nie był. Zauważył więc, że chłopak śmieje się razem z innymi nie do końca szczerze, że co jakiś czas jego dłonie zaciskają się w pięści, że na bladych policzkach widnieją lekkie rumieńce, nie do końca świadczące o dobrej kondycji, że pod oczami odznaczają się fioletowe podkówki, że jego włosy, zwykle tak starannie ułożone za pomocą żelu są niedbale zaczesane najprawdopodobniej przez palce blondyna. Jednak nikt, oprócz profesora nie dostrzegł zmienionego wyglądu chłopaka, a szkoda.
Draco nie był jedynym Ślizgonem, którego wygląd pozostawiał wiele do życzenia. Blaise, siedzący obok niego również nie wyglądał korzystnie. Co jakiś czas z jego ust wyrywało się potężne ziewnięcie, które nieudolnie próbował maskować.
Draco, mimo że sam nie był w najlepszym stanie, zauważył że coś jest nie tak z jego przyjacielem i postanowił dowiedzieć się, co takiego stało się poprzedniego wieczora, a właściwie nocy. Wiedział jedynie, że Zabini przed północą wyszedł z ich dormitorium, a wrócił dopiero po trzeciej nad ranem- to tłumaczyło jego zmęczenie, ale dlaczego wymykał się nocą i to w takiej konspiracji? Na to pytanie Malfoy nie potrafił sobie odpowiedzieć.
Gdy uczniowie skończyli śniadanie od stołów wstali opiekunowie ich domów i rozdali im ich plany lekcji.
-Cholera- powiedział głośno Ron i uderzył pięścią w stół, zwracając na siebie uwagę osób siedzących obok niego.
Nie obeszło go jednak to i dalej wpatrywał się z wściekłością w plan zajęć, które odebrał od Profesor McGonagall.
Hermiona zaniepokojona zachowaniem przyjaciela spojrzała w swój plan i pozwoliła sobie na głośne westchnięcie.
Dzisiejszy dzień rozpocząć mieli dwoma godzinami zajęć z  Obrony Przed Czarną  Magią, na które mieli się udać ze Ślizgonami. Dwie pierwsze godziny z znienawidzonym domem i nauczycielem! Kolejną godzinę mieli spędzić również w towarzystwie Ślizgonów na Transmutacji. Zajęcia z Zielarstwa i Mugoloznastwa, które były następne mieli sami, jednak dwie godziny eliksirów, które to mieli po południu, również będą musieli spędzić w towarzystwie uczniów z domu Salazara. 
-Na gacie Merlina!- odezwał się znowu wzburzony Weasley, a kilku Gryfonów zachichotało.
-Nie mam pojęcia, kto układał ten plan, ale przy zdrowych zmysłach to on nie był!- kontynuował, nie zwracając uwagi na Harry’ego i Hermionę, którzy dawali mu dziwne znaki rękami.
-Zapewniam Pana, Panie Weasley, że byłam przy zdrowych zmysłach podczas układania planu Waszych zajęć i teraz również jestem- rozległ się głos McGonagall, stojącej tuż za Ronem.
Chłopak na jej słowa zrobił cierpiętniczą minę, ale się nie odezwał.
-Dlatego piątkowy wieczór, od godziny osiemnastej spędzi Pan w moim gabinecie- dokończyła Pani Profesor i oddaliła się od nieszczęśliwego Gryfona.
Gdy tylko odeszła, Harry i Hermiona wybuchnęli śmiechem tak głośnym, że nawet Ślizgoni spojrzeli na nich ze zdziwieniem. Ron natomiast, uderzył głową w stół, przeklinając pod nosem swój ciężki los. Gdy Potter i Granger spojrzeli na cierpiącego przyjaciela ich śmiech stał się jeszcze głośniejszy i jeszcze donośniejszy.
 Gdy trochę ochłonęli, a Ron przestał psioczyć na swojego pecha odeszli do stołu i udali się do swoich dormitorium, by zabrać odpowiednie książki na pierwszą w tym roku lekcję OPCM.
Gdy przygotowani do lekcji, niekoniecznie psychicznie, stanęli przed salą, w której dotąd odbywały się lekcje eliksirów, Ślizgoni już tam byli.
Hermiona została obejrzana przez uczennice z domu Salazara od stóp do głowy i oceniona cichym prychnięciem. Nie zwróciła jednak na to uwagi, pogrążona rozmową ze swoimi przyjaciółmi. Po chwili na korytarzu pojawiła się reszta Gryfonów, a po ich twarzach można było wywnioskować, że na tą lekcję cieszą się nie mniej niż Ron.
-I co, Potter? Teraz już nie będziesz mógł być najlepszym uczniem z tego przedmiotu, skoro nie naucza go żaden z przyjaciół Twoich rodziców, ani Twój fan?- spytał nie kto inny, jak Draco Malfoy, obrzucając Gryfona i jego przyjaciół pogardliwym spojrzeniem.
Na jego słowa Ślizgoni, którzy go otaczali zaczęli się śmiać, a Harry i Ron wyciągnęli różdżki.
-Dajcie spokój- cichy, ale stanowczy głos Panny Granger rozległ się w korytarzu.
-Dobrze Malfoy, że chociaż raz Ty zdobędziesz dobre oceny z tego przedmiotu, skoro nasz nauczyciel jest przyjacielem Twojego ojca… Chyba Twój ojciec nadal ma przyjaciół, mimo tego, że siedzi w Azkabanie, tak Malfoy?- dokończyła patrząc na chłopaka wyzywającym wzrokiem.
Nim zdążyła cokolwiek zrobić lub powiedzieć, Draco stał przy niej z wyciągniętą różdżką.
-Nikt Cię nie nauczył Granger, że szlamy nie mają prawa do głosu?- spytał jadowitym głosem, spoglądając na nią z góry.
Mimo, że Hermiona wiedziała, że w Hogwarcie ten Ślizgon nie jest w stanie nic poważnego jej zrobić, to się tego wystraszyła.
O dziwo, z pomocą przyszedł jej przyjaciel tego wrednego, cynicznego Ślizgona, który uparcie niszczył jej życie od pierwszego roku w tej szkole.
-Zostaw ją, Draco, Filch tu idzie- powiedział Zabini, a Malfoy oddalił się od Gryfonki jak najszybciej.
-I co, tchórzysz?- spytał zawistnie Harry, a Hermiona, choć nadal przestraszona, położyła mu rękę na ramieniu i mocno ją zacisnęła.
Na słowa Pottera, Draco zaśmiał się sztucznie.
-Nie tchórzę, ale w przeciwieństwie do tego idioty nie mam zamiaru spędzić weekendu na szlabanie- powiedział, wskazując na Rona, gdyż nawet do Ślizgonów dotarła już informacja o wpadce Weasley’a.
Nim ktokolwiek więcej zdążył się odezwać ze swojej sali wyszedł Snape i szybki gestem zaprosił uczniów do środka.
Harry, Ron i Hermiona rozejrzeli się po sobie i ruszyli za resztę, by wejść do jaskini lwa.


-Co za totalny, niedojrzały, zarozumiały kretyn!- wykrzykiwała Hermiona kierując się razem ze swoimi przyjaciółmi do Wielkiej Sali, na obiad.
Nadal przeżywała lekcję eliksirów, na której nie dość, że jej dom stracił ponad pięćdziesiąt punktów, to jeszcze ani Snape, ani uczniowie jego domu nie szczędzili jej głupich uwag.
Był to dopiero pierwszy dzień nowego roku szkolnego, a jej radość z powrotu do szkoły zupełnie znikła.
-Nie przejmuj się tak tym, Hermi- powiedział Ron, który za wszelką cenę próbował ją pocieszyć.
-Nie przejmuj się? To nie Tobie Malfoy powiedział, że jako szlama nie mam prawa głosu, ani że jedyne, co odróżnia mnie od moich ukochanych książek to to, że je można w każdej chwili zamknąć, albo spalić a ze mną nie będzie tak łatwo! Ugh… Mam go dość, tak strasznie go nienawidzę..
Hermiona cały czas powtarzała, jak to bardzo nienawidzi tego Ślizgona, nawet gdy usiedli przy stole Gryfonów. Nie skończyła tego także podczas posiłku ani po nim, gdy szli do Pokoju Wspólnego również nie przestawała.
Dopiero, gdy stanęli przed salą, w której mieli mieć eliksiry, dziewczyna wzięła głęboki wdech i z uśmiechem rozpoczęła rozmowę o ich nowym nauczycielu tego przedmiotu.
Jej przyjaciele byli nieco zdziwieniu, ale już po chwili z delikatnymi uśmiechami na twarzy zaczęli jej przytakiwać i wypowiadać swoje zdanie na temat Slughorn'a.
Gdy chwilę przed pojawieniem się profesora, koło trójki przyjaciół przeszli Ślizgoni, Hermiona skomentowała ich przyjście jedynie cichym prychnięciem, co Harry i Ron wzięli za dobrą wróżbę. Chwilę później z sali wyszedł Slughorn i z szerokim uśmiechem na twarzy, zaprosił ich do środka. 
Po wejściu Gryfonka zajęła trzy miejsca, a jej przyjaciele poszli do profesora, by wytłumaczyć mu się z braku książek, a gdy to już zrobili, zajęli miejsca obok niej.
Pierwsze w tym roku lekcje eliksirów minęły uczniom z Gryffindoru bardzo szybko. Wysłuchali wykładu o Eliksirze Śmierci, ubarwionego ciekawymi historiami z życia profesora, przy których Gryfoni wybuchali śmiechem, a Ślizgoni prychali z pogardą.
Gdy wszystkie lekcje dobiegły końca, Hermiona rozstała się z przyjaciółmi, którzy ruszyli w stronę boiska do Quidditch'a, a ona sama poszła do biblioteki, by zająć się zadanymi tego dnia pracami. Buszując wśród książek czuła się tak dobrze, a odrabianie prac domowych sprawiało jej taką przyjemność, że dziewczyna wróciła do Pokoju Wspólnego Gryfonów dopiero po dwudziestej. Zadowolona z efektów swojej pracy pomogła chłopakom z ich wypracowaniem na Wróżbiarstwo, na które uczęszczali, co Hermiona zawsze wspominała ze śmiechem, a następnie wysłuchała ich lekko nużących wykładów o nowej taktyce ich drużyny, dzięki której z pewnością pokonają Ślizgonów.
Po pewnym czasie jednak zmęczenie okazało się za silne, by mogła dłużej z nimi rozmawiać, więc zabrała wszystkie swoje rzeczy i życząc chłopakom dobrej nocy, udała się w stronę swojej sypialni. Gdy do niej weszła zegar pokazywał, ze jest osiem minut po pierwszej, a wszystkie jej współlokatorki już smacznie spały. Zmęczona dziewczyna postanowiła pójść w ich ślady i po wzięciu szybkiego prysznica, położyła się w wygodnym łóżku. Nim zdążyła złożyć jakąś sensowną myśl, Morfeusz porwał ją w swoje objęcia. 


Draco Malfoy nie miał takiego szczęścia jak dziewczyna i mimo ogromnego zmęczenia, nie mógł zasnąć. Od godziny bezskutecznie przewracał się z boku na bok, ale sen nie nadchodził.
W końcu, zrezygnowany podszedł do okna i otworzył je tak, by chłodne, nocne powietrze go dosięgło. Musiał pamiętać, by zachowywać się cicho, żeby przypadkiem nie obudzić swojego przyjaciela. Stał przy oknie i wpatrywał się w niebo, które akurat tej nocy pełne było migoczących gwiazd. Próbował skupić się tylko i widocznie na tym widoku, ale coś uparcie mu nie pozwalało. Jego myśli wciąż krążyły koło wydarzeń z wakacji, kiedy to dowiedział się o swojej misji, o czasie, w którym jego ojciec został aresztowany, a przy okazji i o tym, co powiedziała mu dzisiaj  ta głupia szlama Granger. Zastanawiał się nad tym, jak bez podejrzeń sprowadzić Śmierciożerców do Hogwartu.
Po głowie ciągle tłukły też mu się słowa Czarnego Pana, że musi zabić Dumbledore’a. O zgrozo, zabić czarodzieja, którego lękał się sam Lord Voldemort!
Szarpnął oknem i otworzył je jak najszerzej się dało, a następnie ponownie położył się w swoim łóżku. Wpatrując się tępo w ścianę powrócił do swoich rozmyślań.






czwartek, 16 maja 2013

Zakazana miłość I


Piękne krajobrazy przesuwały się szybko za oknem pociągu. Harry, Ron  i Hermiona siedzieli we trójkę w przedziale i cieszyli się swoim towarzystwem. Chłopcy dyskutowali o Quidditch'u, a brązowowłosa Gryfonka siedziała z nosem w książce. Dziewczyna co jakiś czas podnosiła głowę, by spojrzeć za okno. Uczniowie siedzący w tym przedziale przygotowywali się do rozpoczęcia nauki na szóstym roku w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. W pewnym momencie drzwi rozwarły się z głośnym hukiem i do przedziału wpadła roześmiana jedyna siostra Rona.

-Hej- powiedziała, starając się zachować powagę widząc karcące spojrzenie brata -Jak mija Wam podróż?- spytała, siadając obok Hermiony.
-Dobrze, było całkiem spokojnie- odpowiedziała jej starsza Gryfonka zła, że Ruda przerwała jej czytanie.
-Hej, Ginny właśnie omawiamy nową taktykę naszej drużyny!- zawołał Ron, trochę zbyt entuzjastycznie jak na gust Hermiony. Dziewczyna bowiem ciągle nie potrafiła zrozumieć, co takiego ekscytującego może być w wiszeniu na miotle kilkanaście stóp nad ziemią tylko po to, by złapać jakąś małą piłeczkę. Szanowała jednak ich pasję i cieszyła się razem z nimi, gdy Harry został kapitanem drużyny Gryfonów, jednakże nie miała ochoty uczestniczyć w ich rozmowach na temat tej gry, dlatego rzuciła w ich stronę krótkie:
-Wychodzę do toalety, zaraz wracam- i nie czekając na ich odpowiedź wyszła z przedziału. Nie chciała siedzieć w środku, bo wiedziała, że podczas rozmów tej trójki i tak nie będzie w stanie skupić się na czytaniu. Po chwili wahania stanęła przy oknie, które znajdowało się na końcu pociągu. Było otwarte, więc wiatr owiewał jej twarz i targał włosy. Jej wzrok przesuwał się po mijanych obiektach, a myśli błądziły wkoło przyszłych lekcji i nowych wyzwań jakie postawi przed nią życie.
W pewnej chwili drzwi przedziału obok którego stała otworzyły się i wyszedł przez nie wysoki chłopak. Nie byle jaki, tylko pewnie blondwłosy Ślizgon, którego sam widok działał na Hermionę jak płachta na byka.
-O proszę, nasza mała szlamcia jest tutaj sama?- powiedział chłopak, rozglądając się teatralnie na boki.
-Ja w przeciwieństwie do Ciebie, Malfoy, nie muszę cały czas ciągnąć za sobą obstawy- powiedziała i jak najszybciej odeszła w stronę swojego przedziału.
Chłopak stał jeszcze przed chwilą w tym samym miejscu co wcześniej, co Gryfonka
zauważyła i postanowiła wykorzystać.
-Tym razem jeden do zera dla szlamy, Malfoy- powiedziała jeszcze dziewczyna, nim zniknęła za drzwiami.
W przedziale powitała ją spokojniejsza atmosfera niż ta, z którą ich zostawiła . Chłopcy prawie leżeli na swoich miejscach zjadając już ostatnie Czekoladowe Żaby, a Ginny przewracała strony „Nastoletniej Czarownicy”.
-Ooo, wróciłaś Mionko- powiedział Ron, wrzucając sobie do ust już ostatnią żabę.
-Mam nadzieję, że posprzątacie ten bałagan- powiedziała Hermiona, spoglądając na wysoki stos różnorodnych papierków po słodyczach.
Harry i Ron tylko uśmiechnęli się do siebie, a dziewczyna w tym czasie usiadła na swoim wcześniejszym miejscu i sięgnęła po książkę. Nie nacieszyła się jednak ciszą zbyt długo, bo już po chwili Ginny prawie na niej leżała.
-Zobacz, Hermionko!- powiedziała, podsuwając jej pod nos gazetę. -Po prostu muszę, muszę kupić tą sukienkę! Za to ta czarna byłaby wprost idealna dla Ciebie!
-Niewątpliwie- powiedziała Hermiona, delikatnie strącając z siebie Ginevrę. -Ja jednak nie potrzebuję sukienki. Zresztą Ginny, spójrz na tą cenę, jest jak z kosmosu!
-Ale Hermionooo- powiedziała Ruda, jednocześnie wieszając się starszej Gryfonce na ramieniu.
-Nie- odpowiedziała jej przyjaciółka,  starając się być asertywna. -Naprawdę nie mam potrzeby kupowania sukienki, nie mam pojęcie, gdzie będę mogła ją założyć.
-Chyba, że na bal- wtrącił Ron, a widząc zszokowaną minę Hermiony westchnął przeciągle i dodał:
-Bal Bożonarodzeniowy, wszyscy Gryfoni już o nim mówią. Gdybyś choć na chwilę oderwała się od tych książek..-  niestety, nie dokończył, bo w jego stronę poleciała wielostronicowa książka, którą Granger wcześniej czytała.
Hermiona, Ginny i Harry wybuchnęli śmiechem, a po chwili dołączył się do nich Ron. Gest Hermiony zakończył rozmowę o balu i sukienkach i przywrócił ich myśli na tory dotyczące szkoły w przypadku Hermiony i Quidditch’a w przypadku pozostałej trójki.


Przedział Ślizgonów był pełen ludzi, co nie powinno nikogo dziwić biorąc pod uwagę to, że znajdowało się z nim dwóch najprzystojniejszych chłopaków w Hogwarcie.
Draco siedział na miejscu koło okna, naprzeciwko swojego najlepszego przyjaciela- Blaise’a, znanego też jako Diabeł.
Obok niego siedziała Pansy Parkinson, którą systematycznie od siebie odpychał- ta jednak, niezrażona wciąż się do niego przytulała. Blaise chichotał cicho widząc nieudolne starania kolegi. W pewnej chwili postanowił, że czas pomóc przyjacielowi.
-Pansy? Wiesz, nie chciałbym Wam psuć tej romantycznej chwili, ale makijaż Ci się rozmazał..- na jego słowa Parkinson przyłożyła rękę do ust, jakby chciała ukryć szok, a następnie  krzycząc do Malfoy’a, że za chwilę wróci, jak najszybciej wyszła z przedziału. 
Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi Draco przybił z Blaise’m piątkę.
-Myślałem, że już nigdy się nie odczepi- powiedział młody Malfoy i przyłożył ręce do twarzy.
Pozostał chwilę w takiej pozycji, a następnie rzucił w stronę Blaise’a:
-Chodź stąd- i to wystarczyło Zabini’emu, by wiedzieć, że jego przyjaciel chce z nim pogadać.
Wyszli na korytarz i jak najszybciej ruszyli w stronę przeciwną do tej, w której znajdowały się toalety, by przypadkiem nie spotkać panny Parkinson. Zatrzymali się przy końcu korytarza, przy przedziale do którego drzwi były zasłonięte zasłonami.
-Co Cię trapi, bracie?- spytał Blaise, patrząc na Dracona, który zapatrzony był w okno.
Zabini znał go jednak na tyle, by wiedzieć, że jego głowę zaprząta obecnie zupełnie coś innego, niż krajobrazy za oknem. Malfoy przyłożył na chwilę czoło do szyby, a następnie obrócił się szybko w stronę Blaise’a.
-Nie mam pojęcia, jak się za to zabrać, nie mam pojęcia co zrobić- powiedział cicho chłopak- Jeszcze nie jesteśmy w Hogwarcie a ja już boję się tego, co stanie się, gdy nie podołam zadaniu.. – pokręcił głową i odwrócił twarz od przyjaciela.
Blaise chciał go pocieszyć, ale wiedział, że nic nie może obiecać. Znał misję zleconą młodemu Malfoy’owi i znał też konsekwencje jej nie wypełnienia.
-Draco, wiesz przecież, że zawsze możesz liczyć na moją pomoc, niezależnie do wszystkiego- odpowiedział równie cicho Diabeł.
Jego przyjaciel odpowiedział mu jedynie trochę wymuszonym uśmiechem i ponownie zapatrzył się na mijane krajobrazy.
W pewnej chwili zasłony przedziału, obok którego stali się rozsunęły, a zaraz za nimi to stało się z drzwiami. Ukazała się w nich zgrabna dziewczyna o tycjanowskich włosach. Obrzuciła ich tylko wściekłym spojrzeniem i odeszła, odprowadzana spojrzeniem dwóch Ślizgonów.
Po chwili z tego samego przedziału wyszedł chłopak w czarnych włosach, okularach i z błyskawicą na czole. Gdy tylko zauważył chłopaków spojrzał na nich wściekłym wzrokiem, a dłonie zacisnął w pięści.
-Lepiej już chodźmy, Diable, najpierw wyszła Wiewióra, teraz Potter, może zaraz na horyzoncie pojawi się szlama- powiedział blondwłosy chłopak z chytrym uśmiechem na twarzy, a następnie ruszył w stronę swojego przedziału.
Blaise, zadowolony, że humor jego kolegi pojawił się choć trochę ruszył za nim. Nim jednak zniknął za drzwiami powiedział do Dracona, ale tak by usłyszał to Potter:
-Niby Ruda i siostra Weasley’a, ale gdyby tak zamknąć oczy to w niektórych sprawach może być całkiem niezła..
Na słowa przyjaciela Malfoy wybuchnął śmiechem, a sam Zabini szybko schował się w przedziale, by przypadkiem nie dosięgnęło go żadne zaklęcie Harry’ego.
Do końca podróży w przedziale Ślizgonów panowała radosna atmosfera.






sobota, 11 maja 2013

Prolog.



Stojąc na Wieży Astronomicznej z zamkniętymi oczyma zastanawiałam się, co tutaj robię i dlaczego się tu znalazłam, choć doskonale znałam odpowiedzi na te pytania. Krople deszczu niszczyły moją misternie układaną fryzurę a następnie spływały po twarzy, by po kilku chwilach całkowicie zmyć makijaż, nad którym moja przyjaciółka tak długo pracowała. Ciemnozielona suknia, którą miałam na sobie nadawała się już tylko do wyrzucenia. Obok mnie leżały buty na wysokich obcasach, które ściągnęłam, by móc bez przeszkód poruszać się po schodach. Podeszłam do barierki i wychyliłam się przez nią. Delikatny powiew wiatru owionął moją twarz. Po chwili z moich oczu zaczęły płynąć łzy, które od dłuższego czasu starałam się powstrzymać. Mieszały się z deszczem i nikt postronny by ich nie zauważył. Ja jednak je czułam. I chociaż płynęły coraz szybciej i było ich coraz więcej, to ja jednak nie odczuwałam ulgi. Ból, który czułam wewnątrz siebie nie ustępował. Wychyliłam się jeszcze bardziej. W oddali majaczyły drzewa Zakazanego Lasu, dostrzegłam również jednego testrala. Podciągnęłam się wyżej i przerzuciłam nogi przez barierkę tak, że chwilę później siedziałam na niej, a moje nogi zwisały kilkanaście stóp nad ziemią. Nie czułam strachu, nie w tym momencie. Nie mogłam pojąć, co się ze mną stało. Jak mogłam postąpić tak lekkomyślnie? Wbrew rozsądkowi, wbrew wszystkiemu- wszystkiemu, prócz mojego serca. Zaufałam komuś, komu nie powinnam była. A on to wykorzystał. Mimo tego, co mi zrobił nie potrafiłam jednak myśleć o nim negatywnie. Nienawidziłam jedynie samej siebie.
Po chwili poczułam, że deszcze przestał padać, a na niebie pojawił się księżyc, który rozświetlił lekko błonia. Również i moje oczy wyschły, a ja przestałam szlochać. Po raz kolejny spojrzałam w dół, a następnie na księżyc.
Wydawał się być blisko, na wyciągnięcie ręki, a jednocześnie oddalony był o miliony lat świetlnych. On był dla mnie jak księżyc. Odległy. Nie do osiągnięcia. Nie był dla mnie.
Bolało mnie to. Bolała też moja urażona duma. Cierpię, jak jeszcze nigdy wcześniej. A najgorsze jest to, że sama jestem sobie winna. Był dla mnie zakazanym owocem, a wiadomo że taki smakuje najlepiej. I tak właśnie było, ale tylko przez krótki czas.
Kolejne spojrzenie w dół sprawiło, że moje serce zabiło szybciej. Ciekawe, czy latanie rzeczywiście jest tak fajne, jak zawsze powtarzali mi Harry i Ron. Oni mówili oczywiście o lataniu na miotle, ale teraz nie ma to już znaczenia. Czy cokolwiek je ma? Straciłam wszystko, co było mi drogie, a ból, który teraz odczuwam, staje się nie do zniesienia. Wystarczy jeden ruch i mogłabym przestać go czuć. Już na zawsze. Czy jestem jednak w stanie to zrobić?


Początek.

Od czegoś trzeba zacząć, dlatego: witam wszystkich!
Będzie to mój drugi blog Dramione, z pierwszym może się zapoznać pod adresem karuzelauczucdramione.blogspot.com .
Będzie to opowieść o miłości, zdradzie, cierpieniu, zaufaniu, przyjaźni- o tym wszystkim, co przeżywamy w prawdziwym życiu.
Będzie to opowieść o bohaterach opisanych na kartkach książek autorstwa J.K.Rowling, o ich przeżyciach, szkole, powiązaniach.
Będzie to opowieść, choć wzorowana na twórczości wspaniałej pisarki całkowicie odmienna- moja opowieść. I choć pisarka ze mnie żadna mam nadzieję, że moja wersja tej historii przypadnie Wam do gustu.   Rozpocznie się ona na szóstym roku nauki w Hogwarcie, i skupiała się głównie będzie na Hermionie, Draco, Harry'm, Ron'ie i innych ale o tym się przekonacie później, gdy zdecydujecie się zagłębić w tą historię. Dzisiaj pojawi się prolog, na który już teraz Was zapraszam ;)
Dziękuję za uwagę.