wtorek, 24 grudnia 2013

Zakazana miłość XV


Uczucie błogości, które doświadczamy podczas snu powoli przemijało i do Hermiony zaczęło docierać coraz więcej bodźców zewnętrznych. Zacisnęła mocniej powieki, bowiem drażniły je promienie słoneczne. Po chwili usłyszała czyjś głos, dlatego postanowiła otworzyć oczy.
Gdy przyzwyczaiły się one do światła, rozejrzała się dookoła siebie, jednak właściciela głosu, który słyszała, nigdzie nie zauważyła. Jej uwagę przyciągnęło jednak coś innego, na początku jednak nie mogła zrozumieć, co takiego. Przyglądała się drzewu, które stało przed nią, a następnie wstała, próbując zrozumieć to, co widzi.
Odgarnęła z twarzy włosy i rozejrzała się dookoła, próbując się przekonać, czy wzrok jej nie myli.
Podeszła do najbliższego drzewa i dotknęła jego struktury, a to co poczuła, przeraziło ją.
Przejechała dłonią po konarze drzewa, a później zastukała w nie, by przekonać się, że- zgodnie z tym, co jej się wydawało- drzewa nie były prawdziwe, a wykonane prawdopodobnie z metalu. Dotknęła najniższego liścia i, tak jak się spodziewała, okazało się, że jest sztuczny. Podeszła do kolejnego drzewa, kolejnego i jeszcze następnego, chcąc zyskać pewność. Wszystkie drzewa dookoła niej, a najpewniej wszystkie w tym lesie, były sztuczne.
Kilka razy odetchnęła głęboko, próbując zrozumieć to, co działo się dookoła niej, jednak nie była w stanie. Ponieważ była w szoku, dopiero po chwili dotarł do niej fakt, ze jest sama.
-Harry?- krzyknęła spanikowana- Harry!?
-Hermiona!- usłyszała głos swojego przyjaciela, dochodzący, jak się jej zdawało, z niewielkiej odległości, dlatego rzuciła się biegiem w tamtą stronę.
Już chwilę później ujrzała czarną czuprynę Pottera i rzuciła się na niego, by go uściskać.
-Już w porządku, Hermiono- powiedział do niej uspokajająco chłopak, a ta w końcu go puściła.
-Też się cieszę, że Cię widzę Granger- usłyszała za sobą, a gdy się odwróciła ujrzała Malfoya, w trochę gorszym stanie niż ten, w którym był wcześniej.
-Nic się Wam nie stało?- spytała, nie reagując na słowa Dracona.
-Wszystko jest w porządku- odpowiedział jej Harry z uśmiechem.
-Poza tym, że znów wylądowaliśmy nie w tym miejscu, w którym mieliśmy wylądować- powiedział z przekąsem Draco, było jednak widać, ze coś go męczy.
-Wiem..- powiedziała cicho dziewczyna.- Przyjrzałam się tym drzewom, są sztuczne, prawda?- spytała, na co chłopacy jedynie pokiwali głowami- Gdy tu biegłam nie zahaczyłam o żadną gałąź, pod nogami nie plątały mi się liście a oprócz tych drzew nie widzę tu innej roślinności.
-My zauważyliśmy coś jeszcze- powiedział Draco i wskazał ręką na ziemię obok jednego z drzew.
Dziewczyna przykucnęła, by lepiej przyjrzeć się temu, co chcieli jej pokazać.
-Niemożliwe..- powiedziała i wyciągnęła rękę, by ponownie sprawdzić, czy to może jej wzrok płata jej figle.
-A jednak- odparł Draco- Ta trawa też jest sztuczna. Pod nią jest beton. Sprawdzałem to w kilku miejscach.. Spójrz na te drzewa- dodał, gdy wstała- Wszystkie ustawione są równo, dokładnie, z wyjątkową precyzją. Tak, to też sprawdzałem- powiedział, gdy Hermiona chciała się wtrącić- Nie mam pojęcia co tu się dzieje, ale.. Wy również widzicie, że to nie jest normalne. Nie możemy zostać w tym lesie, bo nawet nie mamy jak rozpalić ogniska, nie mamy z czego.
-Dobrze, rozumiem..- odpowiedziała po chwili ciszy Granger, próbując zrozumieć to, co działo się dookoła niej- Chodźmy stąd.
Wyjęła zza pazuchy różdżkę i ułożyła ją na dłoni.
-Wskaż mi.
Nic jednak się nie wydarzyło.
Hermiona, zaskoczona, potrząsnęła głową, a następnie powtórzyła swoje działanie.
Tak, jak i poprzednim razem, nic się nie wydarzyło. Potrząsnęła więc różdżką, a następnie mocno ścisnęła ją w dłoni.
-Lumos- wyszeptała, ale nie to nie dało.
Spojrzała załzawionymi oczami na swoich współtowarzyszy.
-Lumos!- krzyknął Draco, ściskając swoją różdżkę, ale tak jak w przypadku Gryfonki, nic się nie wydarzyło.
Hermiona wyglądała na coraz bardziej wystraszoną, a jej strach udzielał się też chłopcom.
Potter powtórzył bez przekonania próby Draco i Hermiony, ale i jego różdżka nie zadziałała.
-Cholera jasna!- warknął Malfoy, który wciąż próbował różnych zaklęć, żadne z nich jednak nie działo.
-Draco…- zaczęła Hermiona, ale chłopak jej nie słuchał.
-Accio okulary, Avis, Confringo, Drętwota, Duro…
-Draco, przestań, to nic nie daje- próbowała dalej Hermiona, ale bez rezultatu.
-Densaugeo, Aquamenti, Flagrate, Immobilus..
-MALFOY!- krzyknęła Hermiona- To nic nie da! Nasza magia tu nie działa, nie rozumiesz?
Chłopak spojrzał na nią, upuścił różdżkę, a chwilę później zsunął się po metalowym drzewie na ziemię.
-Rozumiem.. Rozumiem, do cholery!- krzyknął na nią, ale w jego głosie dało się słyszeć panikę- Zastanawiam się tylko, jak mamy się odnaleźć, w tym sztucznym lesie, który jest niewiadomo gdzie, bez magii, podczas gdy nikt nie wie, gdzie jesteśmy. Nie wiemy, co czai się w tym miejscu, cóż, gdybyśmy chociaż wiedzieli, który jest rok… Cholerni Gryfoni, gdyby nie Wy, nie byłoby mnie tu, siedziałbym sobie spokojnie w moim dormitorium..
-Och, czyli to wszystko nasza wina?- podniosła głos Hermiona, w której odezwał się waleczny duch- To może najlepiej będzie, jeśli pójdziemy z Harry’m w swoją stronę, a Ty w swoją, jak najdalej od nas? Może najlepiej każde z nas niech działa na własną rękę?
-Myślisz, że co?- spytał Malfoy, podnosząc się z ziemi- Że nie poradzę sobie bez Was? Czy wydaje Ci się, że bez Ciebie nikt nie ma szans, bo to Ty jesteś tą która wie wszystko? Dawałem sobie radę bez Twoich cennych rad przez całe życie i teraz też dam sobie bez Ciebie radę!
-No to świetnie, ciekawa jestem bardzo, jak jaśnie Pan poradzi sobie bez magii! Mam nadzieję, że…
-Zamknijcie się oboje!- po raz pierwszy głos podniósł Potter, chcąc przerwać tą bezsensowną kłótnię. Wiedział, że gdyby się nie wtrącił, to mogliby to ciągnąć jeszcze przez długi czas, po czym każde z nich gotowe było rozejść się w przeciwne strony, a zdawał sobie sprawę, jak ważne teraz jest to, by byli razem.
-Nie będziemy się rozdzielać.- warknął zirytowany.
-Ale..
-Żadnego ale, Hermiono. Możecie ze sobą nie rozmawiać, możecie ciągle się kłócić, ale idziemy razem! Przecież dobrze wiecie, że mamy tylko siebie. Tylko na siebie możemy liczyć. Tylko sobie nawzajem możemy ufać. Wiem, że każde z Was chciałoby być już w domu, ja również. Ale jesteśmy… Żadne z nas nie ma pojęcia, gdzie jesteśmy, ale rozglądając się dookoła wydaje mi się, że nic dobrego nas tu nie spotka. Zdani sami na siebie nie będziemy mieli szansy, by wrócić.
-Jakbyśmy teraz mieli szansę..- mruknął Malfoy.
-Harry ma rację- wtrąciła się Hermiona, zawstydzona faktem, że, jak zwykle przy Ślizgonie, puściły jej nerwy- Uważam, że najpierw powinniśmy spróbować wyjść z tego przeklętego lasu i może powinniśmy znaleźć jakiś punkt odniesienia. Wiecie- dodała widząc, że chłopcy nie rozumieją o co jej chodzi- coś znajomego, co niezależnie od czasu, w którym się znajdziemy, zawsze będzie.
-Hogwart?- rzucił Potter, nieświadomie przeczesując włosy ręką- Jedyna rzecz, która łączy wszystkie czasy, w których byliśmy to właśnie Hogwart.
-No to czas się zbierać- spuentował Malfoy, ruszając przed siebie.
Gryfoni popatrzyli po sobie, po czym Harry wzruszył ramionami i ruszył za Ślizgonem. Chcąc nie chcąc, Hermiona zrobiła to samo.


-Słońce już zachodzi- powiedziała Hermiona, zmęczona marszem- Chodzimy tak od jakiś dwóch godzin i końca tego lasu nie widać.
-Odkrywcze Granger, nie powiem, że nie- odburknął jej Malfoy- Może teraz Ty nas poprowadzisz? 
-Wiem tyle, co i Ty- powiedziała Hermiona, wzruszając ramionami- Ale mogę poprowadzić.
Po tych słowach skręciła nagle w prawo, nieświadomie pociągając za sobą obu chłopców.
-Jak myślicie, jak w tych czasach wygląda Hogwart?- spytał Potter, po kilku minutach marszu.
-Nie mam pojęcia.. I chyba nie chcę się nad tym zastanawiać. To miejsce, tak jak poprzednie, pewnie i tak nas zaskoczy- odparła Hermiona.
-Ja też wolę o tym nie myśleć- dodał cicho Draco- Wiecie, nadal nie otrząsnąłem się po lesie stojącym na betonowej podstawie i z metalowymi drzewami- po tych słowach uśmiechnął się lekko, ale żadne z jego towarzyszy nie dało się oszukać temu uśmiechowi. Bał się, tak samo jak oni.
Nieopodal nich rozległo się głośne hukanie sowy.
-Hmm, nie uważacie tego za dziwne?- spytała nagle Hermiona, zatrzymując się.
-Od kilku dni wszystko wydaje mi się dziwne, więc sprecyzuj pytanie, Granger- odpowiedział jej Draco, czym wywołał na jej twarzy lekki, ale widoczny uśmiech.
-Jesteśmy w sztucznym lesie, prawda?- spytała, a jej towarzysze popatrzyli na nią z dziwnymi minami.
-Oj, nie patrzcie się tak, jakbyście uważali mnie za wariatkę- warknęła- Sztuczny las, sztuczne podłoże, to wszystko nie pozwala na przeżycie nikomu, niezależnie, czy to człowiek czy zwierzę. Przed chwilą słyszeliśmy sowę i wydaje mi się, że niedawno, między drzewami dostrzegłam zająca.
-Czyli zwierzęta mają tu warunki do życia i rozwoju?- spytał sceptycznie Harry, na co dziewczyna pokiwała energicznie głową.
-I co w związku z tym?- wtrącił Malfoy, zirytowany wszystkim dookoła.
-Jeszcze nie wiem- odparła z zadziwiającą szczerością Gryfonka- Ale niedługo się dowiem.





3 komentarze:

  1. Merlinie! O co w tym chodzi? Metalowe drzewa.. whaat? :0 Pisz nastepny z wyjasnieniami! :>

    Pozdrawiam , Patrycja :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Metalowe drzewa, to pewnie i zające są z metalu. Robo-zające i robo-sowy. Mnie to ewidentnie wygląda na przyszłość. Pewnie czarodzieje wymyślili inną formę magii (być może elektroniczne różdżki) i dlatego teraz nie mogą czarować. Pytanie tylko, czy mgły przetrwały?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam ten i Twój poprzedni blog praktycznie jednego dnia :D
    Bardzo podoba mi się Twój styl pisania, czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń