wtorek, 25 czerwca 2013

Zakazana miłość IV


Noc. Jest to ta część doby, na którą większość czeka z utęsknieniem. Pozwala oderwać się od trudów dnia codziennego i odpocząć. Wraz z nocą przychodzi sen, który przynosi ukojenie. Są jednak takie wydarzenia, które sprawiają, że noc wcale nie staje się przyjemniejsza od dnia, a tak bardzo wyczekiwany sen, nie chce nadejść. Taka właśnie noc przypadła po ciężkim dniu byłej prefekt Gryffindor’u, Hermionie Granger. Dokładnie o drugiej dziesięć, dziewczyna wstała z łóżka i poszła do łazienki. Już po pięciu minutach wyszła z niej, ubrana i odświeżona, jakby przygotowywała się do kolejnego, zwykłego dnia nauki. Następnie cicho, żeby nie obudzić współlokatorek, wyszła z sypialni. Równie cicho pokonała Pokój Wspólny i wyszła na korytarz, nie reagując na gniewne pomruki Grubej Damy. Kierowała się w tylko sobie znanym kierunku. Wbrew pozorom, dziewczyna nie zwariowała.
Odkąd wróciła z przyjaciółmi od dyrektora nie mogła przestać myśleć o tym, co się wydarzyło tego dnia. Mimo wielu prób zaśnięcia, nie udało jej się udać w objęcia Morfeusza. Przez prawie cztery godziny przewracała się z boku na bok. Cisza, którą przerywały jedynie miarowe oddechy jej współlokatorek oraz skrzypienie jej łóżka, była dla niej przerażająca. Właśnie dlatego postanowiła, wbrew regulaminowi, udać się na nocną przechadzkę. Nie wiedząc kiedy, dotarła na Wieżę Astronomiczną. Lubiła to miejsce, zawsze mogła tu przyjść i w spokoju porozmyślać. Kojarzyło jej się, nie wiedzieć czemu, z domem. Dziewczyna wychyliła się lekko przez barierkę, a nocny, rześki wiatr owionął jej twarz. Po chwili uniosła głowę w górę. Niebo oświetlone było milionami gwiazd. W oddali, za drzewami Zakazanego Lasu ukryty był księżyc. Po chwili wpatrywania się w niebo, dziewczyna oderwała dłonie od barierki i zeszła z wieży. Nie zauważyła ciemnej, niemal czarnej mgły, która rozpływała się przy Zakazanym Lesie, dzięki czemu reszta jej nocy upłynęła spokojnie.


Gdy Granger wyszła rano ze swojego dormitorium usłyszała, że w Pokoju Wspólnym panuje jakieś poruszenie. Przyspieszyła kroku, chcąc znaleźć się szybciej na miejscu. Potter stał razem z Ginny i Ronem, a otaczali ich chyba wszyscy uczniowie z domu Godryka Gryffindor’a. Panna Weasley miała opuszczoną głowę, a miny Harry’ego i Rona były nietęgie. Osoby, które ich otaczały wydawały się Hermionie o krok od dokonania linczu na jej przyjaciołach. Szybko domyśliła się, że dowiedzieli się oni już o wczorajszej bójce i jej konsekwencjach. Podeszła do przyjaciół z lekkim uśmiechem, chcąc dodać im otuchy. Zewsząd towarzyszyły im szepty mieszkańców ich domu.
-Zupełnie nie myślą o nas..- usłyszała Panna Granger, gdy przychodziła obok wysokie blondynki z trzeciego roku.
-Chłopiec-Który-Przeżył chyba myśli, że wszystko mu wolno- warknął ktoś, a pomruk innych świadczył o tym, że się z nim zgadzają.
-Idziemy na śniadanie?- spytał cicho Ron, gdy Miona do nich podeszła.
Pozostała trójka skinęła na to głową i nic nie mówiąc, wyszli z Pokoju Wspólnego, odprowadzani wściekłymi spojrzeniami współlokatorów.
W drodze na śniadanie żadne z nich się nie odzywało. Gdy zbliżali się już do Wielkiej Sali prawie wpadli na Blaise’a, Dracona, Pansy Parkinson i Millicentę Bulstrode.
-Znowu wchodzicie nam w drogę?- warknął Malfoy, rzucając na nich nieprzyjemne spojrzenie.
-My wchodzimy w drogę Wam? Chyba coś Ci się pomieszało, Malfoy- odpowiedział mu Ron.
Hermiona i Ginny wymieniły między sobą zaniepokojone spojrzenia. 
-Przez Was straciliśmy szansę na wygraną z Ravenclaw’em w pierwszym meczu!! To Wasza wina!- krzyknęła Pansy, nie panując nad swoimi nerwami.
-Wydaje mi się, Parkinson, że Twoi kochani Ślizgoni nie są tu bez winy- odezwała się po raz pierwszy Ginny- Więc z łaski swojej przesuń ten swój gruby tyłek i pozwól mi w spokoju iść na śniadanie.
Po tych słowach Ruda przecisnęła się między uczniami domu Salazara i ruszyła w stronę Wielkiej Sali. Zaraz za nią, rzucają uprzednio w stronę chłopaków z przeciwnego domu wrogie spojrzenia, poszła Hermiona. Po chwili dziewczyny dogonili Harry z Ronem i dalej szli już razem, ponownie w ciszy.


Po śniadaniu, na którym jedynie Rudemu dopisywał apetyt, trójka Gryfonów- Harry, Ron i Hermiona, ruszyła z minami męczenników na lekcję Obrony Przed Czarną Magią. Lekcje te mieli razem ze Ślizgonami i przypuszczali, że tamci będą wyładowywać się na nich z powodu kary wymierzonej Malfoyowi i Zabieniemu.
Nie mylili się, bowiem gdy tylko dotarli pod drzwi sali, w której mieli zajęcia, zewsząd rozległy się wrogie pomruki, a niektórzy pozwalali sobie na wyzwiska. Tego dnia jednak, żaden z Gryfonów nie stanął w obronie przyjaciół. Oni też mieli im za złe tę karę.
-Ciekawe, jak długo jeszcze będą się tak zachowywać- mruknął Ron do Harry’ego i Hermiony.
-Naprawdę chcesz znać odpowiedź?- odmruknęła dziewczyna tak cicho, by nie usłyszał jej nikt poza jej przyjaciółmi.
-Czy oni nie rozumieją, że ta kara uderzyła również w nas? I dlaczego tak szybko i tak bardzo nas znienawidzili? Jakoś nie widzę, żeby Ślizgoni na każdym kroku ukazywali niechęć tym dwóm idiotom- do rozmowy włączył się Harry.
-Ślizgoni działają na trochę innych zasadach niż my- odpowiedziała mu Hermiona- U nas każdy jest równy. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Dlatego nasi Gryfoni odebrali tą karę, jako swego rodzaju atak na cały nasz dom. Znaleźli sobie winnych- czyli nas, i nie obchodzi ich co takiego zrobiliśmy, że dostaliśmy taką karę. Interesuje ich sam fakt tej kary, która uderza we wszystkich. U Ślizgonów jest trochę inaczej- kontynuowała, jeszcze bardziej ściszając swój głos-  U nich występuje hierarchia, w której, nie oszukujmy się, Ci dwaj idioci zajmują dość wysokie miejsce. Wydaje mi się, że stoją zbyt wysoko, by im się przeciwstawić i nikt nie jest na tyle głupi, by to zrobić, a co dopiero karać ich za to, co się stało. Dlatego oni obwiniają nas.
-No to w czym problem?- powiedział Ron, a na jego twarzy zagościł lekki uśmiech- Wytłumaczmy naszym dzielnym Gryfonom, że to wszystko wina Ślizgonów i wszystko będzie w porządku.
Gdy tylko to powiedział, Hermiona obdarzyła go spojrzeniem, którego nie powstydziłby się sam bazyliszek.
-Ron! Może nie zauważyłeś, ale trochę naszej winy też w tym było. A teraz przepraszam, ale idę na lekcje.
Ron spojrzał na Harry’ego, który jedynie wzruszył ramionami. Po chwili przemyśleń, Rudy zrobił to samo i ruszyli do sali, bowiem Snape otworzył już przed nimi drzwi.


Po bardzo męczącej lekcji, w szczególności dla pewnej trójki Gryfonów, Hermionie przypomniało się, że tego dnia miała oddać do biblioteki książkę, w której opisane były najgroźniejsze eliksiry, jakie udało się wynaleźć czarodziejom. Jako, że do kolejnej lekcji zostało jej jakieś pół godziny postanowiła się szybko udać do skarbnicy książek.
Gdy przekroczyła próg biblioteki, powitała ją tak dobrze znana jej i lubiana przez nią cisza, oraz specyficzny zapach, który wyczuwała tylko w tym pomieszczeniu.
Po wejściu skierowała się w stronę bibliotekarki, która uśmiechnęła się na jej widok. Mimo, że była kobietą bardzo stanowczą i sprawiającą wrażenie ostrej i nieprzyjemnej, to bardzo lubiła tą małą Gryfonkę, która bardzo dużo czasu spędzała w jej królestwie.
Po wymianie kilku uprzejmości, Hermiona wyszła z biblioteki i udała się w stronę sali od Mugoloznastwa. Już po chwili jednak żałowała, że postanowiła udać się do biblioteki, w dodatku sama.
-Proszę, proszę… Nasza mała szlamcia znowu sama?- spytał jadowitym tonem Draco.
Blaise, który stał obok niego, nonszalancko oparł się o ścianę i nic nie mówił.
-Zejdź mi z drogi, Malfoy- powiedziała Hermiona, starając się zabrzmieć groźnie.
Jej oczy zwęziły się, a jedna dłoń powędrował do torby, po różdżkę.
-Na Twoim miejscu nie byłbym taki pewny siebie- odezwał się ponownie młody Malfoy- Zapamiętaj, raz na zawsze- urodziłaś się szlamą i szlamą umrzesz, Granger. I może się to odbyć szybciej, niż sobie to wyobrażasz- ostatnie zdanie wypowiedział już niemal szeptem.
Kiwnął głową na swojego przyjaciela i odeszli, w kierunku przeciwnym do tego, w którym zmierzała Hermiona.
-Lepiej uważaj na tą rudą Weasley, zapamiętaj to sobie- dodał jeszcze Malfoy, a po chwili dorzucił jeszcze- Wydaje mi się, że teraz jest już dwa do jednego dla mnie, Granger.
Po tych słowach, chłopak zniknął za zakrętem.
Hermiona zacisnęła dłonie w pięści, a w jej oczach niemal dało się zauważyć wszechogarniającą ją wściekłość.
-Chcesz wojny, Malfoy?- powiedziała do siebie, idąc na lekcje- To będziesz miał wojnę.


Dwójka Ślizgonów szła w stronę Wielkiej Sali na obiad. Wymieniali się uwagami dotyczącymi minionych lekcji, komentowali postawę i zachowania ludzi, których mijali, wyśmiewali Gryfonów, a kilku z nich udało im się nawet podręczyć. Za nimi, w małym oddaleniu szli Crabbe i Goyle, razem z Pansy i Millicentą. Po wejściu do Wielkiej Sali i zajęciu swojego miejsca, wszyscy zajęli się posiłkiem.
-Jak myślisz, Smoku- zaczął Blaise poważnym tonem, co było dość dziwne, zwarzywszy na to, że Diabeł w każdej chwili zachowywał swój humor i przez cały czas rzucał mniej, lub bardziej zabawnymi żartami- Na jak długo ta stara jędza zakaże nam gry w drużynie?
Na to pytanie twarz Malfoya stężała. Sam zastanawiał się nad tym odkąd tylko wyszli z gabinetu dyrektora, ale nie doszedł do żadnych sensownych wniosków.
-Mam nadzieję, że nie na długo. Liczę na to, że Snape jakoś ją udobrucha. Poza tym, wydaje mi się, że ona też nie chce zaprzepaścić szans Gryfonów na wygraną, a to się na pewno stanie, gdy trójka… dwójka najlepszych zawodników nie zagra- powiedział Draco i z uśmiechem spojrzał na stół Gryffindor’u.
Blaise, wzorem swojego przyjaciela również spojrzał się na stół Gryfonów i widząc, a po części domyślając się tego, jaka atmosfera panuje przy ich stole, na jego twarzy zakwitł szyderczy uśmiech.


Harry, Hermiona, Ron i Ginny siedzieli w Pokoju Wspólnym Gryfonów. Potter polerował swoją miotłę, z dziwną zaciętością, którą miał wypisaną na twarzy. Obok niego, przy kominku siedział Weasley, który natomiast męczył się nad wypracowaniem na eliksiry. Co jakiś czas rzucał błagalne spojrzenia w stronę przyjaciółki, ta jednak zdawała się go nie zauważać. Wpatrywała się jedynie w okno, pochłonięta własnymi myślami. Ruda przewracała kartki książki „Quidditch przez wieki”, ale jakby nieświadomie. Po pewnym czasie odrzuciła książkę, którą trzymała w ręce.
-Zostało niecałe dwadzieścia minut do spotkania u dyrektora. Lepiej już chodźmy- rzuciła w stronę chłopaków i Hermiony.
Odłożyli oni swoje wcześniejsze zajęcia, i nie oglądając się na innych Gryfonów, którzy uważnie im się przyglądali wyszli na korytarz.
Hermiona czuła, jak nieświadomie napina swoje mięśnie, jak serce jej przyspiesza i jak dłonie zaczynają jej się pocić. Podobne uczucia mieli jej przyjaciele. Im bliżej mieli do gabinetu dyrektora, tym bardziej odczuwali strach.  Gdy znaleźli się przed gargulcem strzegącym wejścia do królestwa Dumbledore’a, Hermiona wypowiedziała hasło- Musy świstusy. Wchodząc po schodach nie odezwali się ani słowem. Gdy weszli do gabinetu, uprzednio pukając do drzwi, zauważyli że są już w nim Ślizgoni wraz ze swoim opiekunem, oraz opiekunka Gryffindor’u i sam dyrektor. Gdy zajęli wskazane przez Albusa krzesła, on sam wstał i odchrząknął.
-Cieszę się, że przyszliście- powiedział na początek.
Draco chciał rzucić „Jakbyśmy mieli inne wyjście”, ale na swoje szczęście powstrzymał się od głupiego komentarza i jedynie wywrócił oczami.
-Chciałbym na początek dowiedzieć się, czy wszyscy rozumiecie, dlaczego zostaliście ukarani- na te słowa cała szóstka spojrzała na niego lekko zdziwiona, bowiem nie spodziewali się takiego pytania.
Widząc ich zdumione miny dyrektor zaśmiał się cicho, szybko jednak zamilkł, gdyż wyczuł ostre spojrzenie rzucane mu przez McGonagall.
-W karze nie chodzi o sam fakt ukarania za coś- przerwał na chwilę i widząc spojrzenia uczniów, których miny mówiły, że się z tym nie zgadzają, westchnął głośno- Kara jest po to, żebyście mogli zrozumieć swoje błędy.
Gryfoni i Ślizgoni nie podzielali zdania dyrektora i on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Wiedział jednak, że są jeszcze bardzo młodzi i że mają jeszcze czas na to, by zrozumieć to, co tak usilnie chciałby im przekazać.
-Przyszliście tu po to, by dowiedzieć się, na czym polegać będzie Wasza kara. Choć osobiście wolałbym to nazywać nauką, dla Was pozostanie to karą, więc i ja będę to tak nazywał. Uwierzcie mi- odkąd uczę w tej szkole, nigdy nie prowadziłem z innymi profesorami tak burzliwych dyskusji. Niemniej jednak, przejdźmy do rzeczy. Jak już wcześniej zostało ustalone, Pan Malfoy, Pan Weasley oraz Panna Granger zostali pozbawieni odznak prefektów. Biorąc jednak pod uwagę ich poprzednie osiągnięcia, uznaliśmy to rozwiązanie za tymczasowe- na te jego słowa oczy Hermiony jakby rozbłysły, a na ustach chłopaków pojawił się uśmiechy- To samo tyczy się pozostałej reszty, która została zawieszona w rozgrywkach Quidditch’a. Rozwiązanie tymczasowe, oznacza że za trzy miesiące będziecie mogli cieszyć się ponownie swoimi nowymi funkcjami. Jednakże- podkreślił dyrektor, widząc entuzjazm na twarzach podopiecznych- tylko wtedy, gdy nie przyłapiemy Was na łamaniu regulaminu.
Na te słowa Hermiona zaczerwieniła się po cebulki włosów, miała bowiem wrażenie, że Dumbledore patrzył się prosto na nią.
-Oprócz tego- dodał Albus, a Draconowi wyrwał się z ust zduszony jęk- przez miesiąc, dwa razy w tygodniu- będą to piątki i soboty, wieczorem będzie pomagać Hagridowi w Zakazanym Lesie.
-Co proszę?- warknął młody Malfoy i wstał z krzesła.
Niemal natychmiast jednak został z powrotem wciągnięty na swoje miejsce, przez opiekuna Slytherinu. 
-Musicie wiedzieć, że od pewnego czasu, w lesie czai się coś niebezpiecznego.. I Waszym zadaniem, będzie pomoc w odkryciu Hagridowi, co to jest i czy zagraża tylko mieszkańcom lasu, czy również naszym uczniom. Wierzę, że jesteście na tyle dorośli, by docenić wagę tego zadania i odpowiedzialności, która w jakiś sposób na Was ciąży. Jak widzę, nie ma żadnych pytań, życzę Wam więc dobrej nocy- zakończył dyrektor, nim ktokolwiek zdążył zgłosić jakiś sprzeciw.
-A i jeszcze jedno- dodał, gdy byli już przy wyjściu- Jutro o osiemnastej macie stawić się pod chatką Hagrida.
Draco na jego słowa zazgrzytał zębami, ale się nie odezwał. Jako pierwszy wyszedł z gabinetu i szybko zbiegł po schodach. Zabini natomiast przepuścił dziewczyny w drzwiach, przez co obie patrzyły na siebie bardzo zdziwione. Gdy zeszli po schodach, Blaise rzucił im krótkie „do zobaczenia”  i ze standardowym u niego dobrym humorem, ruszył za przyjacielem.
Droga do Pokoju Wspólnego minęła czwórce Gryfonów w dużo bardziej przyjemnej atmosferze niż ta, która panowała wcześniej.
Gdy dotarli do Pokoju, w którym mimo wczesnej pory nie było nikogo, usiedli wygodnie w fotelach przy kominku i cieszyli się swoim towarzystwem. Kara, jaką dostali nie była tak drastyczna, jak to sobie wyobrażali. Wszyscy, oprócz Rona, zgodnie twierdzili, że w pewnej części wina leżała po ich stronie. Cieszyła ich też świadomość, że dwa wieczory w tygodniu spędzać będą z Hagridem, dla którego ostatnio nie mieli w ogóle czasu. O tym, że czas ten spędzać będą również w towarzystwie dwóch znienawidzonych Ślizgonów, starali się na razie nie myśleć.







8 komentarzy:

  1. Cześć po raz pierwszy przypadkiem zajrzałam na Twój blog i nie żałuję jest genialny. Mam nadzieję że będziesz kontynuować dalej tę historię bo jest tego warta. Naprawdę fajnie piszesz. Karola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i cieszę się, że Ci się podoba ;)

      Usuń
  2. Nominowałam Cię do Liebster Awards ;)
    Więcej informacji znajdziesz tutaj ;)

    http://wspomnienia-smierciozercy.blogspot.com/p/liebster-award.html

    Pozdrawiam gorąco ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć bardzo fajne opowiadanie. Czy będzie tutaj występował parring Blaise i Ginny?. Uwielbiam tą parę a blogów o nich za wiele nie ma. Kiedy nowy rozdział?. Dodaj szybko bo nie mogę się doczekać następnego rozdziały. Mary

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś przez nas nominowana do The Versatile Blogger Award! Więcej informacji znajdziesz na blogu http://jestcienkalinia.blogspot.com/ Pozdrawiamy! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej Twoj blog jest super. Zapowiada sie ciekawie mam nadzieje ze szybko dodasz nowy. Ola

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałabym nominować Cię do Liebster Award :) Wszystkie informacje znajdziesz u mnie:http://kiedy-nie-mozesz-zyc-bez-wroga-dh.blogspot.com/2013/07/liebster-award.html
    Buźka!
    Serafino.Ink,Heart.25

    OdpowiedzUsuń
  7. Szybko dodaj nowy rozdz !!! *.* I powiadamiaj mnie o swoich nowych rozdz :))
    Zapraszam do mnie ; magia-zielonego-serca.blogspot.com
    ps. będę wpadała tu często ;))

    OdpowiedzUsuń