„Ten, kto cieszy się z samotności, musi być albo dziką
bestią, albo bogiem.”
Podejmowanie decyzji, które mogą zaważyć na naszym życiu
nigdy nie jest łatwe. Taka decyzja wymaga przemyślenia w spokoju, czasu- tego
brakowało Harry’emu, gdy siedząc przed ogniskiem bawił się swoją różdżką i
rozmyślał. Obok niego, z głową opartą na jego ramieniu siedziała Hermiona, a
naprzeciw nich Draco, wpatrując się w las lekko nieobecnym wzrokiem.
Na kolanach Gryfonki leżała książka, którą dostali od
Założycieli Hogwartu i która zawierała informacje o Mgłach, które- jak
dowiedzieli się z kart tej księgi- w przeszłości nie były zjawiskiem rzadkim,
jednak ludzie nie wiedzieli, jak z nimi walczyć.
Panna Granger przypomniała sobie, że czytała kiedyś o
Mgłach, ale jedynym, co zapamiętała było to, że Mgły zniknęły nagle około roku
1500. Co takiego się stało, dlaczego zniknęły, ale przede wszystkim- dlaczego
tak nagle wróciły- na te pytania nie udało im się odnaleźć odpowiedzi.
W głowie trójki uczniów trwała walka myśli, bijatyka której
żadna z nich nie wygrywała.
-Niedługo będzie północ-wyszeptała Hermiona, spoglądając na
księżyc i ułożenie gwiazd.
-Jeśli uda nam się wrócić, przyłożę się do nauki astronomii-
mruknął Draco, czym wywołał na twarzy Granger lekki uśmiech.
-Czyli nie ryzykujemy?- spytał Harry- Nie próbujemy wydrapać
na wrotach Hogwartu napisu „pomocy”- dodał, wracając myślami do jednej z ich
propozycji, kiedy omawiali sposoby skontaktowania się z ludźmi z ich czasów.
-Brakuje Ci ryzyka, Potter?- spytał Malfoy, wykrzywiając
usta w ironicznym uśmiechu.
-Ustaliliśmy coś, Harry- wtrąciła Gryfonka, nie chcąc
dopuścić do kłótni między chłopakami- Wracamy do domu. Już niedługo tam
będziemy. Żadnego ryzykowania, że ktoś nas tu nakryje. Żadnego rozmyślania o
pozostaniu tutaj, koniec z tym! Wracamy do domu. Do domu, Harry.
-Nie wiesz, czy uda nam się wrócić, Miona.
-Wrócimy, Harry! Kto, jeśli nie my? Przecież to my
rozwiązaliśmy zagadkę Kamienia Filozoficznego, to Tobie udało się powstrzymać
Sam-Wiesz-Kogo. Na drugim roku to właśnie Ty uratowałeś Ginny i pokonałeś
bazyliszka w Komnacie Tajemnic, na trzecim..- zawahała się, spoglądając na
Malfoy’a- Dobrze wiesz, co stało się wtedy. Czwarty rok? Czara Ognia, Turniej
Trójmagiczny, ponowne starcie z Sam-Wiesz-Kim, piąty rok, Departament Tajemnic
i..
-Tak wiem. Dokładnie pamiętam, co wydarzyło się w
Departamencie Tajemnic- wtrącił, głosem przesączonym bólem i goryczą.
-Przepraszam Harry- powiedziała dziewczyna, ale w jej głosie
pozostała słyszalna zaciętość i zdecydowanie- Jednak sam musisz przyznać, że to
czego udało Ci się dokonać przewyższa dokonania innych czarodziei. I jeśli
komuś ma się coś udać, to będziesz to Ty, Złoty Chłopcze.
Słysząc jej ostatnie słowa chłopak uśmiechnął się lekko, a
później ją przytulił.
Draco, siedzący w pewnym oddaleniu od nich, odwrócił wzrok.
Ciężko mu było pogodzić się z tym, o czym właśnie w tamtej
chwili pomyślał- a mianowicie tym, że chciałby mieć kogoś, do którego mógłby
się przytulić. Od tak, bez słów.
Kilka godzin wcześniej, w innym świecie…
-Szukasz tu czegoś, Wiewiórko?- spytała Pansy Parkinson,
która zastała Ginny przed wejściem do Pokoju Wspólnego Ślizgonów.
Za Parkinson stało trzech Ślizgonów, z czego dwóch z nich-
Crabbe i Goyle- spoglądało na swoją koleżankę z domu zaciekawieni, co może
zrobić swojemu, bądź co bądź, wrogowi. Trzeci towarzysz Ślizgonki, Blaise
Zabini, nie zwracając uwagi na swoich kolegów, z widocznym zainteresowaniem
wpatrywał się w Gryfonkę.
-Zabini, profesor McGonagall Cię wzywa do siebie-
powiedziała, zwracając się do czarnoskórego chłopaka, ignorując kompletnie
stojącą przed nią dziewczynę.
Po tych słowach odwróciła się na pięcie i odeszła, nie
oglądając się za siebie. Blaise wzruszył jeszcze tylko ramionami i ruszył za
nią.
Gryfonka słysząc, że idzie za nią, przyspieszyła kroku, a
następnie skręciła nagle, wchodząc do opuszczonej, ale przestronnej i dobrze
oświetlonej sali.
Gdy chłopak wszedł tam za nią, od razu poczuł, że jego
różdżka wylatuje mu z kieszeni, a już chwilę później wbija mu się w gardło,
trzymana przez drżącą rękę rudowłosej dziewczyny.
-Myślałeś, że możesz się mną bawić, Zabini?- spytała cicho,
nie chcąc by chłopak usłyszał jej drżący głos.
Bała się, ale postanowiła dokończyć to, co zaczęła.
-Myślałeś, że będę bezczynnie czekać, aż w końcu mnie
zabijesz?- chłopak czuł, jak różdżka dziewczyny coraz boleśniej wbija mu się w
gardło, a jednocześnie zdążył zauważyć, jak jej oczy wypełniają się łzami.
-Nie wiem, o czym mówisz- wychrypiał.
-Co takiego mi robiłeś? To był Imperius, tak?
-Zabierz tą różdżkę- powiedział ledwo dosłyszalnie i zaniósł
się kaszlem.
-I jak się z tym czujesz? Jak czujesz się ze świadomością,
że Twoje życie zależy tylko ode mnie?- powiedziała równie cicho, jak on. Dłoń,
którą zaciskała na różdżce drgała jej coraz bardziej, ale nie cofnęła ręki.
-Nic mi nie zrobisz-odpowiedział jej, a na jego twarz
wpłynął ironiczny uśmieszek.
-Nie wiesz, co jestem w stanie zrobić, nic o mnie nie wiesz-
odparła na to, mocniej przyciskając mu różdżkę do gardła, co sprawiło, że
chłopak nie mógł się już odzywać.
Chwilę później Ginny upadła na ziemię, a jej różdżka
potoczyła się pod ścianę. Blaise odchrząknął kilka razy, głośno przełknął
ślinę, a następnie, wyprzedzając zdumioną dziewczynę, sięgnął po jej różdżkę.
-Oj Weasley, jeszcze wiele musisz się nauczyć- powiedział,
spoglądając na nią z góry- Accio, różdżka Weasley!
Sekundę później stał nad nią, trzymając w dłoniach dwie
różdżki.
-Czyżby role się odwróciły?- spytał z diabelskim uśmiechem,
wpatrując się w przerażoną twarz małej Gryfonki.
Dziewczyna wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę, a
następnie przymknęła oczy.
-Co chcesz mi zrobić?- spytała go cichym, płaczliwym głosem.
Gdy nie usłyszała odpowiedzi podniosła powieki, a wtedy
zauważyłam wyciągniętą w jej stronę rękę chłopaka.
-Chcę, żebyś ze mną porozmawiała- odparł poważnym tonem, a
gdy dziewczyna przyjęła jego dłoń, pomógł jej wstać.
Gdy już stała na nogach, nadal lekko drżących, spojrzała mu
wyzywająco w oczy.
-Nie wiem, o czym chcesz ze mną rozmawiać- powiedziała, po
czym spuściła wzrok, nie mogąc wytrzymać kontaktu wzrokowego z tym właśnie
chłopakiem.
-Chcę odpowiedzieć na Twoje pytania. Chociaż nie mogę. Chcę,
byś mnie zrozumiała, choć wiem, że nie zrozumiesz. Chciałbym, żebyś mu
uwierzyła.. Zaufała.
-Zaufać Tobie? Dlaczego miałabym Ci zaufać?- spytała go,
celując w niego oskarżycielsko palcem.
Nie odpowiedział.
-Tak myślałam- powiedziała, po czym odwróciła się i wyszła z
sali, pozostawiając chłopaka samego.
Idąc ciemnym korytarzem zaciskała pięści, jednocześnie
przeklinając się w myślach za to, że nic nie udało jej się wyjaśnić.
Nie wiedziała, że Blaise w tej chwili robił dokładnie to
samo.
Kilka godzin później, kilkadziesiąt lat wcześniej…
-Wiem, że to nie nasz pierwszy raz…
-Zabrzmiało dwuznacznie, Potter- powiedział Draco, jednak
jego mina świadczyła o tym, że w tej chwili nie jest skory do żartów.
-Nie pierwszy raz będziemy podróżować tymi Mgłami- poprawił
się Harry, jakby niezrażony wtrąceniem Malfoy’a- Ale cholernie się boję.
-Damy radę, Harry- powiedziała szeptem Hermiona ściskając
mocno jego dłoń.
-Kto, jak nie my?- spytał Wybraniec, wywołując na twarzy
przyjaciółki uśmiech.
-Mam ochotę stąd zwiać, więc zróbmy to szybko, zanim moje
myśli przerodzą się w czyny- odezwał się Malfoy, a jego współtowarzysze
pokiwali głowami.
-Teraz albo nigdy- szepnęła w pewnym momencie Gryfonka i
cała trójką, trzymając się za ręce, wyszła naprzeciw Czarnym Mgłom, które po
chwili ich pochłonęły.